Proces, nazywany przez szwedzkie media "największym w historii", ma potrwać do 2026 roku. W sprawie po 11-letnim śledztwie zgromadzono 80 tys. stron akt.
Podejrzani Ian Lundin oraz Alex Schneite zaprzeczają zarzutom. Sudan od wielu lat jest nękany wewnętrznymi konfliktami, ale my nigdy nie mieliśmy z tym nic wspólnego. Wręcz przeciwnie byliśmy pozytywną siłą w regionie, a nasza firma przestrzega najwyższych standardów etycznych - oznajmił Lundin dziennikarzom przed salą sądową.
Oskarżenia
Inaczej sprawę w akcie oskarżenia przedstawił prokurator Krister Petterson, według którego obaj mężczyźni przyczynili się do zaostrzenia konfliktu w południowym Sudanie. Biznesmeni mieli wspierać reżim w prześladowaniach miejscowej ludności, która stanowiła przeszkodę w działalności wydobywczej. Jak szacują organizacje praw człowieka na skutek aktów przemocy zginęło 12 tys. osób, a około 160 tys. zmuszono do emigracji.
Dowodami są m.in. listy do ministra energii i górnictwa Sudanu zarekwirowane w biurze Lundina w Genewie.
W Szwecji zbrodnia wojenna może skutkować karą pozbawienia wolności do sześciu lat, a w przypadku ludobójstwa - dożywociem. Lundinowi oraz Schneite grozi także 10-letni zakaz prowadzenia działalności gospodarczej oraz utrata 2,4 mld koron (220 mln dolarów), czyli kwoty, jakie spółka zarobiła w Sudanie. Dodatkowo poszkodowani chcą domagać się przed sądem odszkodowania za poniesione straty.
W sprawie jako świadek obok 60 innych osób zeznawać będzie były premier Szwecji oraz były szef MSZ Carl Bildt, który od 2000 do 2006 roku zasiadał w radzie nadzorczej Lundin Oil.
Demonstracja przed sądem
Przed sądem odbyła się we wtorek demonstracja obrońców praw człowieka.
Ze Sztokholmu Daniel Zyśk