W wojnie rosyjsko-ukraińskiej Rumunia od początku stanęła po stronie Ukrainy, udzielając jej wsparcia politycznego i humanitarnego – zaznacza Całus

Do graniczącej z Ukrainą Rumunii trafiła pewna liczba uchodźców, lecz jest ona stosunkowo niewielka. Na dłużej pozostało ok. 100 tys. i to nie jest wiele. Mniej więcej taka sama liczba jest w Mołdawii, która jest o wiele mniejsza (2,5 mln mieszkańców wobec 19 mln) – mówi badacz.

Reklama

Pod względem politycznym Bukareszt jednoznacznie potępia Rosję i co do tego w kraju panuje konsensus. Rumunia uważa Rosję za poważne zagrożenie dla swojego bezpieczeństwa, konsekwentnie zajmując stanowisko solidarne z państwami NATO, zwłaszcza wschodniej flanki, do której należy – wyjaśnia Całus.

Tajmenicza pomoc

Reklama

Jak dodaje, "w zasadzie nic nie wiadomo o rumuńskiej pomocy dla Ukrainy". Na początku wojny informowano o wartym 3 mln dol. pakiecie, zawierającym m.in. kamizelki, amunicję, itd., jednak później nie było komentarzy w sprawie dostaw.

Pytane o to władze, mówią, że nie komentują tego ze względu na bezpieczeństwo, zarówno Rumunii, jak i Mołdawii, którą z uwagi na bliskość kulturową i językową Bukareszt darzy szczególnym zainteresowaniem. Z drugiej strony widzimy, że inne pomagające państwa otwarcie mówią o tym, że udzielają Ukrainie wsparcia materialnego – dodaje.

Zapewne jakieś wsparcie jest, chociaż trudno ocenić, w jakiej skali. Moim zdaniem Bukareszt nie mówi o tym z dwóch powodów. Jednym z nich może być to, że Rumunia nie mając dużych zasobów do udzielania takiego typu wsparcia, nie chce się +chwalić+, by nie zdradzać stanu swoich sił zbrojnych. Poza tym rumuńskie społeczeństwo, chociaż popiera pomoc dla Ukrainy, zwłaszcza humanitarną, to w większości nie popiera dostaw broni – komentuje Całus.

Przekazywanie pomocy wojskowej popiera ok. 30-40 proc. Rumunów, co zdaniem analityka związane jest z obawami przed zagrożeniem ze strony Rosji. Obywatele Rumunii nie chcą się "rozbrajać".

Reklama

Pomimo sąsiedztwa stosunek Rumunów do Ukraińców jest inny niż np. Polaków, Ukraina nie jest postrzegana jako państwo bliskie, połączone jakimiś szczególnymi więzami. Rumuni zgadzają się przy tym, że trzeba ją wspierać jako państwo napadnięte i walczące z Rosją – wyjaśnia rozmówca PAP.

Jeszcze do całkiem niedawna Rumunia postrzegała Ukrainę jako państwo niekoniecznie przyjazne, a przed aneksją Krymu wręcz jako sojusznika Rosji czy przynajmniej państwo niepewne geopolitycznie, bo przecież na ukraińskim Krymie znajdowała się baza rosyjskiej Floty Czarnomorskiej – mówi Całus.

Przypomina też o sporach i zaszłościach historycznych - w terytorium Ukrainy znajdują się ziemie, które przed II wojną światową wchodziły w skład Rumunii. Przyczyną konfliktów zawsze była duża mniejszość rumuńska, z której Ukraińcy – w odróżnieniu od Bukaresztu – wydzielają mniejszość mołdawską, itd. – dodaje.

Granica Rumunii z Ukrainą to najdłuższa granica rumuńska z innym państwem, jednak te dwa narody w zasadzie mało się znały, nie interesowały się sobą. Wpływają na to odrębność językowa, poczucie odmienności kulturowej, zaszłości historyczne. Dzisiaj to, co najbardziej ich łączy, to poczucie, że mają wspólnego wroga, Rosję. Oczywiście, jest jak najbardziej poparcie dla tego, by udzielać pomocy humanitarnej, przyjmować kobiety i dzieci – ocenia analityk OSW.

Dla Polski Ukraina nigdy nie była państwem obcym. Mieliśmy dużą migrację, jeszcze na długo przed wybuchem pełnoskalowej wojny. Dochodzi do tego bliskość językowa, wspólna historia – mówi ekspert.

Jak zauważa Całus, w ostatnim czasie nastąpiły pewne zmiany – w lipcu władze zapowiedziały utworzenie w Rumunii hubu dla pilotów samolotów F-16. Ma być on przeznaczony dla pilotów rumuńskich oraz z państw NATO, a także dla krajów partnerskich, w tym Ukrainy. Zostało to odebrano jako jednoznaczny sygnał gotowości do wsparcia i duży krok naprzód na tle dotychczasowej polityki ukrywania pomocy dla Kijowa – zaznacza badacz.

Rumuński mainstream polityczny jest zdecydowanie antyrosyjski, a Rosja jest postrzegana jako państwo zagrażające bezpieczeństwu w Europie i na świecie, szczególnie w kluczowym dla Rumunii basenie Morza Czarnego. W związku z tym nie ma wśród głównych sił politycznych takich, które chciałyby z Rosją współpracować. Rumunia jest krajem jednoznacznie prozachodnim i mocno proamerykańskim – wskazuje ekspert OSW.

Dodaje przy tym, że w kraju tym są siły, takie jak np. partia AUR (Związek Jedności Rumunów), które prowadzą narrację, że "nie jest to wojna Rumunii, ale szkodzi jej, ma negatywny wpływ na gospodarkę, np. na wzrost cen paliw".

To jest ugrupowanie narodowo-konserwatywne, antysystemowe, sceptyczne wobec władz ukraińskich. Ma ok. 20 proc. poparcia, które zdobyła praktycznie od zera w ciągu ostatnich kilku lat. Partia ta, pomimo rosnącej popularności, znajduje się obecnie poza mainstreamem. Można jednak sobie wyobrazić, że np. publiczne deklaracje o przekazywaniu broni Ukrainie mogłyby dodawać im paliwa propagandowego – ocenia Całus.

Justyna Prus