Rosja chce zwiększyć swoją obecność na Morzu Śródziemnym

Jak poinformowała gazeta "Wall Street Journal', można się spodziewać, że amerykańscy urzędnicy odwiedzą Libię, aby lobbować przeciwko rosyjskiej obecności w tym kraju.

Według doniesień gazety, wysocy rangą rosyjscy urzędnicy, w tym wiceminister obrony Junus-biek Jewkurow, spotkali się w ostatnich tygodniach z libijskim watażką Chalifą Haftarem w celu omówienia możliwości stacjonowania okrętów rosyjskich na obszarach kontrolowanych przez niego na wschodzie tego rozdartego wojną kraju. Według libijskich urzędników i doradców Rosjanie mieli zażądać dostępu do portów w Bengazi lub Tobruku. Oba znajdują się mniej niż 650 km od Grecji i Włoch - pisze autor "WSJ".

Kreml stara się pogłębić swoje wpływy w Afryce i jednocześnie przechytrzyć USA. Stany Zjednoczone naciskają na państwa afrykańskie, aby przyłączyły się do zachodniego sojuszu w izolowaniu Rosji w związku z jej inwazją na Ukrainę - opisuje tło wydarzeń "WSJ".

Reklama

Libia od 2011 r., gdy obalono wieloletniego dyktatora Mu’ammara Kaddafiego, targana jest konfliktami o władzę.

Najemnicy z Grupy Wagnera w Afryce

Równolegle rosyjskie grupy wojskowe lojalne wobec Kremla dążą do przejęcia kontroli nad afrykańskimi jednostkami wojskowymi i aktywami należącymi do paramilitarnej Grupy Wagnera w następstwie śmierci jej założyciela, Jewgienija Prigożyna - analizuje "WSJ". Prigożyn był obecny w kilku krajach na Bliskim Wschodzie i w Afryce z siłami liczącymi ok. 6 tys. bojowników, którzy często zapewniali bezpieczeństwo lokalnym przywódcom politycznym, czasami w zamian za dostęp do cennych zasobów.

Reklama

Zdaniem autora "WSJ" misja dyplomatyczna i wojskowa USA, która odwiedzi Libię jeszcze w tym miesiącu, będzie naciskać na Haftara, by ten wydalił najemników Wagnera. Jak przypomina "WSJ", Libia była pierwszym krajem afrykańskim, do którego udała się Grupa Wagnera, a Haftar kluczowym regionalnym partnerem Grupy. Około 1,2 tys. bojowników z Grupy Wagnera stacjonuje w obiektach Haftara, w tym w bazie lotniczej wykorzystywanej jako węzeł tranzytowy do innych krajów afrykańskich.

Rosja może wywierać wpływ na Haftara, ponieważ Kreml oferuje mu ochronę przed wspieranymi przez Turcję siłami z konkurencyjnej zachodniej Libii. Podczas spotkania z Haftarem, Jewkurow zgodził się pomóc wataszce w dostarczeniu części zamiennych, naprawach i szkoleniach dla starzejącej się libijskiej floty samolotów wyprodukowanych w Rosji - donoszą źródła amerykańskiej gazety.

Tymczasem USA chciałyby, aby Haftar zjednoczył swoje siły z innymi ugrupowaniami militarnymi, które kontrolowane są obecnie przez rywalizujące ze sobą frakcje. Jak pisze "WSJ", dzięki temu USA liczą na większą stabilność w regionie Sahelu, który w ostatnim czasie doświadcza wielu niepokojów w związku z wzrostem aktywności dżihadystów i serii zamachów stanu obalających tamtejsze rządy.

Jednocześnie amerykańska delegacja według informacji "WSJ" planować ma spotkanie osobno z Haftarem i Abd al-Hamidem ad-Dubajbą, który stoi na czele uznawanego przez społeczność międzynarodową rządu z siedzibą w Trypolisie na zachodzie kraju.

Zachód w defensywie w Afryce

Wydaje się, że działania Rosji w Afryce zepchnęły Zachód do defensywy w niektórych częściach kontynentu - pisze "WSJ". Gazeta zwraca uwagę na kryzys w Nigrze, którego USA nie udało się opanować - władzę przejęła tam prorosyjska junta.

Rosjanie są w trybie agresywnej ekspansji, a USA po prostu starają się utrzymać swój ślad w Afryce - powiedział "WSJ" Cameron Hudson, były szef personelu specjalnego wysłannika USA do Sudanu. Analitycy obawiają się, że rosyjska ofensywa dyplomatyczno-wojskowa pozwoliłaby Moskwie kontrolować kluczowe korytarze energetyczne, które z kolei mogłyby służyć jako alternatywa dla dostaw energii do Europy. Umożliwiłoby to również Kremlowi rozszerzenie globalnej konfrontacji z Zachodem - konkluduje autor "WSJ".

Według informacji "WSJ", rosyjscy urzędnicy mieli powiedzieć Haftarowi, którego Libijska Armia Narodowa kontroluje rozdarty wojną wschód Libii, że dostęp do portów w Bengazi lub Tobruku pozwoliłby im na tankowanie, uzupełnianie zapasów i naprawę okrętów wojennych. Gazeta wskazuje, że oba porty posiadają infrastrukturę, która spełniłaby wymagania Rosji. Jak zauważa autor "WSJ", stacjonowanie okrętów rosyjskich we wschodniej Libii nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla członków NATO, jednak będzie miało wpływ na zwiększenie obecności Moskwy w tym rejonie świata.

Według rzecznika NATO, Dylana White'a, Sojusz uważnie śledzi ruchy rosyjskiej marynarki wojennej. Jak powiedział, od czasu inwazji Moskwy na Ukrainę "NATO znacznie zwiększyło swoją obecność na Morzu Śródziemnym".