Od sobotniego ataku Hamasu na Izrael w Izraelu zginęło już ponad 1000 osób, a 2600 zostało rannych. Jest to, jak oceniają specjaliści, najbardziej śmiercionośny napad na terytorium Izraela w historii tego państwa.

Reklama

Rząd premiera Benjamina Netanjahu znajduje się pod ogromną presją, w związku z ewentualnym i oczekiwanym przez Izraelczyków odwetem w Strefie Gazy. Na razie wojsko izraelskie przeprowadziło naloty, w wyniku których zginęło ponad 900 Palestyńczyków w Gazie.
Zanim Izrael pójdzie dalej i przeprowadzi operację lądową, zdaniem byłego doradcy prezydenta Baracka Obamy ds. pokoju na Bliskim Wschodzie - Davida Hardena, musi wziąć pod uwagę, że może w Gazie wpaść w pułapkę.

Zdaniem Hardena Hamas wiedział, że sobotni atak nie pozostawi Netanjahu innego wyboru niż odwet i inwazja lądowa na Strefę Gazy.


"Wie jednak, że technologia i przewaga militarna Sił Obronnych Izraela nie przyniosłyby przewagi na zatłoczonych ulicach miasta Gaza, w Jabalii, największym obozie dla uchodźców w Gazie, lub labiryncie podziemnych tuneli Hamasu. Gaza, zajmująca powierzchnię 140 mil kwadratowych i licząca ponad dwa miliony mieszkańców, jest jednym z najgęściej zaludnionych miejsc na ziemi" – czytamy w felietonie Hardena w "The New York Times”.

Zdaniem eksperta wszystko wskazuje na to, że Hamas chce wciągnąć izraelskich żołnierzy w bagno, tak jak Hezbollah zrobił to w południowym Libanie w latach 1985–2000.

Dlaczego Hamas mógłby chcieć wciągnąć Siły Obronne Izraela w krwawą bitwę lądową?

Reklama


Hamas jest niekwestionowaną władzą w Gazie, mimo że od 2006 roku nie przeprowadzano tam wyborów. Autonomia Palestyńska, jej główna partia polityczna Fatah, społeczność biznesowa, społeczeństwo obywatelskie i przywódcy klanów rodzinnych - od lat nie mogą skutecznie przeciwstawić się Hamasowi, który stawał się coraz silniejszy po każdym kolejnym konflikcie z Izraelem.


Pomimo izraelskiej blokady i nadzoru, jak się okazuje, Hamas był w stanie zbudować i kupić więcej rakiet, stale poprawiać ich zasięg i celność. Terrorystom udało się zorganizować dla swoich bojowników ofensywne szkolenia bojowe oraz rozwijać wyrafinowaną i dalekosiężną sieć wywiadowczą, a w efekcie w jednym czasie przeprowadzić atak na 22 izraelskie lokalizacje.

"Hamas z pewnością wierzy, że może pokonać Izraelczyków na swoim własnym terenie w wojnie na wyniszczenie" – czytamy w NYT.



Zdaniem amerykańskiego eksperta, Hamas może także zwiększyć swoją wiarygodność polityczną na Zachodnim Brzegu, jeśli Izrael dokona inwazji na Gazę i utknie tam w martwym punkcie.
Wielu Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu od dawna uważa Autonomię Palestyńską, zarządzaną częściowo przez Izrael, za skorumpowaną, osłabioną i niezdolną do realizacji aspiracji narodu.

Reklama


Lipcowe wtargnięcie Izraela do miasta Jenin na Zachodnim Brzegu jeszcze bardziej uwydatniło, że rząd prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa nie jest w stanie ani chronić mieszkańców Dżeninu, ani zapewnić nadziei na przyszłość.


"Jeśli Izrael najedzie Gazę, Hamas może uzyskać poparcie społeczne, aby rzucić wyzwanie Autonomii Palestyńskiej na Zachodnim Brzegu i potencjalnie przejąć przywództwo jako jedyny przedstawiciel narodu palestyńskiego”"– zauważa w swoim felietonie Harden.

Wojna w Izraelu i przetasowania na Bliskim Wschodzie


Jak przypomina były doradca prezydenta USA, w regionie Hamas może również liczyć na swojego sojusznika - Hezbollah.
"Dzień po ataku Hamasu na południowy Izrael Hezbollah, prawdopodobnie próbując sprawdzić gotowość sił izraelskich, zaangażował się w walki z izraelskim wojskiem wzdłuż północnej granicy w pobliżu farm Shebaa, ziemi kontrolowanej przez Izrael, ale objętej wpływami Libanu. Hezbollah może chcieć zyskać przewagę, jeśli Izrael będzie walczył z Hamasem w Gazie i na Zachodnim Brzegu" -czytamy.


Harden zwraca też uwagę, że pomimo licznych okrucieństw wobec ludności cywilnej, Hamas mógł już zresetować układ polityczny na Bliskim Wschodzie, zakłócając przyszłe rozmowy dyplomatyczne między Izraelem a Arabią Saudyjską.


Jego zdaniem, gdyby teraz sytuacja w Strefie Gazy przerodziła się w przedłużającą się wojnę lądową, Hamas mógłby również podważyć Porozumienia z Abrahamem, które ustanowiły porozumienia między Izraelem a Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i Bahrajnem, oraz przełamać trend rosnącej normalizacji arabsko-izraelskiej.

"Izrael może oczywiście liczyć na wsparcie USA przy podejmowaniu kolejnych kroków. Administracja Bidena wysłała grupę uderzeniową na wschodnią część Morza Śródziemnego, przyjmując, jak twierdzi, 'postawę odstraszania', która zapewni Siłom Obronnym Izraela 'dodatkowy sprzęt i zasoby, w tym amunicję'. Doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan potwierdził wsparcie USA dla Izraela bezpośrednio po wtorkowej konferencji prasowej prezydenta Bidena" – przypomina NYT.



I dalej: "Mniej więcej w ciągu najbliższego tygodnia Izrael może zniszczyć znaczną część infrastruktury Hamasu. Jeśli Siły Obronne Izraela rozpoczną inwazję lądową na Gazę, to zażądają ogromnej ceny za masakrę Hamasu w kibucu Kfar Aza. A jednak pod względem operacyjnym Hamas utrudnia swobodę działania Siłom Obronnym Izraela, biorąc pod uwagę, że przetrzymuje co najmniej 150 zakładników. Jeśli wojna lądowa będzie się przeciągać, Izrael odniesie korzyści na polu bitwy, ale prawie na pewno nie uda mu się zniszczyć rządzącej tam ideologii Hamasu ani niezrealizowanych aspiracji Palestyńczyków do własnej państwowości" - czytamy.

Jak uniknąć pułapki w Strefie Gazy?


Aby uniknąć pułapki w Gazie, Izrael potrzebuje arabskich sojuszników na miejscu i w regionie. Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Egipt i Jordania postrzegają Iran, Hamas, Hezbollah, rebeliantów Houthi w Jemenie i Bractwo Muzułmańskie jako zbiorowe zagrożenie strategiczne.


Zdaniem R. David Harden, aby zyskać poparcie kluczowych przywódców w regionie, Izrael będzie musiał zaoferować duże ustępstwa w przypadku większej wojny z Iranem oraz wyznaczyć znaczący i jasny horyzont polityczny dla państwa palestyńskiego po Abbasie i Hamasie. Jednak to może być trudne, ponieważ, Netanjahu boryka się z brakiem wiarygodności zarówno w kraju, jak i wśród arabskich sąsiadów Izraela.

"Tylko prawdziwy rząd jednościowy może być w stanie stępić zagrożenie ze strony Hamasu dzięki przełomowej dyplomacji w regionie. Ten sukces może kosztować go utratę stanowiska” – zaznacza amerykański specjalista.


"Nadchodzące dni będą krwawe i trudne dla Izraelczyków i Palestyńczyków. Ponieważ Hamas wywołał izraelską inwazję na Gazę, to równie dobrze mógł tam zastawić pułapkę na Izraelczyków. Zanim Izrael podejmie decyzję o inwazji lądowej, musi mieć strategię wyjścia z Gazy i plan na następny dzień. Błędne obliczenia Izraela w Gazie mogą wywołać kryzys na Bliskim Wschodzie, który będzie trwał przez pokolenia"- czytamy w felietonie.


R. David Harden jest byłym zastępcą administratora w biurze USAID ds. demokracji, konfliktów i pomocy humanitarnej; dyrektorem misji USAID na Zachodnim Brzegu i w Gazie; i starszym doradcą specjalnego wysłannika prezydenta Baracka Obamy ds. pokoju na Bliskim Wschodzie.