Jak pisze dziennik, opierając się na rozmowach z amerykańskimi i ukraińskimi przedstawicielami służb, CIA od 2015 r. miała wydać "dziesiątki milionów" dolarów, by zreformować i wzmocnić ukraiński wywiad po rosyjskiej agresji na Donbas i Krym. Ukraińcy otrzymali zaawansowane systemy inwigilacji, zapewniono im szkolenia, nową siedzibę wywiadu wojskowego, a także informacje z USA na skalę, która byłaby nie do pomyślenia przed 2015 r. Według "Washington Post" CIA do dziś utrzymuje "znaczącą" obecność w Kijowie, zaś ukraińskie służby dzielą się z nią zdobytymi informacjami.
Mimo tak bliskiej współpracy, według źródeł dziennika, ani Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), ani ukraiński wywiad wojskowy (HUR) nie informują Amerykanów o swoich operacjach "likwidacyjnych" wymierzonych w prominentnych Rosjan i ukraińskich kolaborantów. Według "WP" kampania zabójstw miała swój początek jeszcze przed inwazją na pełną skalę, a jej ofiarami byli znani dowódcy prorosyjskich wojsk w Donbasie, tacy jak Michaił Tołstych "Giwi", których śmierć przypisywano początkowo wewnętrznym rosyjskim porachunkom.
"Przyznali to sami Ukraińcy"
Mimo początkowych zaprzeczeń Ukraińców ofiarą zamachu SBU - co przyznali sami przedstawiciele służby - miała być też córka prokremlowskiego ideologa Aleksandra Dugina, Daria Dugina, choć celem ataku był jej ojciec. Ukraina miała stać też m.in. za zabójstwem kapitana okrętu podwodnego Stanisława Rżyckiego w Krasnodarze i prowojennego blogera Maksyma Fomina (ps. Władlen Tatarski) w Petersburgu. Przy części z nich - a także do ataku na Most Krymski - ukraińskie agencje miały posłużyć się nieświadomymi niczego osobami.
Operacje te mają budzić niepokój i mieszane oceny zarówno po stronie amerykańskiej, jak i wśród samych Ukraińców, którzy wskazywali, że są ważniejsze cele i że w przyszłości podobne operacje mogą wymknąć się spod kontroli. - Jesteśmy świadkami narodzin służb wywiadowczych, które są jak izraelski Mossad w latach 70. - powiedział gazecie były przedstawiciel CIA, wskazując na izraelską służbę znaną z zabójstw poza granicami kraju.
Takie zdolności ukraińskich służb mają być również zasługą CIA, ze względu na duże wysiłki włożone w ich rozwój. Waszyngton miał wydać miliony dolarów m.in. na szkolenia z operacji za liniami wroga, zaawansowany sprzęt do wywiadu elektronicznego, czy nawet budowę nowych budynków HUR.
Zwłaszcza rozwój wywiadu wojskowego - służby młodszej i mniej obciążonej powiązaniami z Rosją i posowieckimi kadrami SBU - miał być szczególnym priorytetem USA. Stosunek CIA do SBU był bardziej nieufny, a na potrzeby tej współpracy stworzono wewnątrz służby dodatkowy, osobną i odizolowaną dyrekcję, nazwaną Dyrekcją V (kolejną stworzono do współpracy z brytyjskimi służbami).
Obliczyliśmy, że HUR był mniejszą i bardziej elastyczną organizacją, gdzie mielibyśmy większy wpływ. HUR był naszym małym dzieckiem. Daliśmy im cały nowy sprzęt i szkolenia - powiedział gazecie jeden z byłych funkcjonariuszy CIA. Wsparcie to miało pozwolić Ukraińcom na przechwytywanie ogromnej ilości danych i rozmów rosyjskich wojskowych i funkcjonariuszy FSB oraz zbudowanie sieci agentów wewnątrz rosyjskich struktur. Ukraińcy mieli pozwalać Amerykanom zarówno na wgląd do danych, jak i dostęp do agentów. Amerykańskie i zachodnie służby miały też prawdopodobnie udział w stworzeniu małych morskich dronów, które Ukraina wykorzystała m.in. do ataku na Most Krymski.
Według "WP" szeroki dostęp Ukraińców do komunikacji rosyjskich żołnierzy i służb paradoksalnie przysłużył się jednak do ukraińskiego sceptycyzmu co do ryzyka pełnoskalowej inwazji w lutym 2022 r. Wynikało z nich bowiem, że podsłuchiwani Rosjanie nie wiedzieli nic na temat planowanej inwazji. USA w swoim osądzie bazowały na innym zestawie informacji, którymi początkowo nie dzieliły się z Ukraińcami.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński