"W Izraelu rakiety spadają na środkową i południową część kraju. Nie ma na razie informacji o ofiarach śmiertelnych bądź rannych" - przekazał Times of Israel. W ostatnich dniach ataki rakietowe Hamasu były stosunkowo mało intensywne; w czwartek dowódca frontu wewnętrznego Sił Obronnych Izraela (IDF), generał Rafi Milo ocenił, że taka taktyka wskazuje na to, że wróg szykuje się na długą wojnę.

Reklama

Hamas zarządza atakami rakietowymi w sposób, który oznacza, że ta (wojna) potrwa wiele tygodni; zmniejszył liczbę ostrzałów do około 200-400 rakiet dziennie, by móc sobie pozwolić na długą walkę - wyjaśnił Milo.

"Stałe zagrożenie"

Podczas sobotniego ataku 7 października, który rozpoczął tę wojnę, Hamas wystrzelił w stronę Izraela kilka tysięcy rakiet w ciągu paru godzin. Obecnie obiera za cel głównie środkową część kraju i ostrzeliwuje ją raz lub dwa razy dziennie, co - jak wyjaśnił Milo - ma sprawić, by Izraelczycy czuli się stale zagrożeni atakiem.

Również we wtorek szef Sztabu Generalnego Sił Obronnych Izraela generał Herci Halewi oświadczył po raz kolejny, że armia jest gotowa do podjęcia ofensywy przeciw Hamasowi. IDF są gotowe na manewr lądowy i podejmiemy decyzję razem z władzami politycznymi w sprawie formy i terminu podjęcia następnych działań - oznajmił Halewi podczas konferencji prasowej, zorganizowanej w pobliżu granicy ze Strefą Gazy.

Dzień wcześniej armia zapewniła, że gdyby podczas ofensywy w Strefie okazało się, że musi "skoncentrować się na północnym froncie zamiast na Gazie, to jest w stanie dokonać zwrotu w ciągu kilku dni" - przekazał Times of Israel. Siły izraelskie wzmocniły już znacznie swój kontyngent przy granicy z Libanem, ale większość z nich rozlokowana jest w pobliżu Strefy Gazy, w oczekiwaniu na podjęcie operacji lądowej - wyjaśnia portal.