Początkowo - jak pisze "New York Times" - izraelskie siły bezpieczeństwa myślały, że atak Hamasu to niezapowiedziane nocne ćwiczenia. Dlatego też m.in. nie obudzono od razu premiera Benjamina Netanjahu, informując go o poważnym ataku. Wywiad i wojsko zostały bowiem całkowicie zaskoczeni. Dlaczego? Amerykańska gazeta wylicza wszystkie błędy Izraela. Nie monitorowano choćby krótkofalówek Hamasu, choć Mosad wcześniej taki nasłuch prowadził - uznano bowiem rok temu, że taka działalność to strata czasu i pieniędzy.

Reklama

Błędne raporty wywiadu

Izraelskie służby od lat ignorowały zagrożenie, jakie stanowił Hamas. Oficjalny raport wywiadu z 2021 mówi, że Hamas nie jest zainteresowany wojną z Izraelem, bo wie, jakie niszczące skutki, miałby kontratak Jerozolimy dla terrorystycznej organizacji. Uznano jedynie, że terroryści mogą próbować zaatakować żydowskich osadników na Zachodnim Brzegu Jordanu.

Nic więc dziwnego, że zarówno szefowie służb, jak i sam Benjamin Netanjahu uznali, że nie ma co marnować zasobów na śledzenie Hamasu, lepiej było przygotowywać się na atak Hezbollahu i innych bojówek, wspieranych przez Iran oraz śledzić poczynania samego Teheranu. Uznano też, że przewaga wojskowa i technologiczna wystarczy, by odstraszyć terrorystów. Do tego samego wniosku doszli też Amerykanie i przestali zwracać uwagę na Hamas. Mało tego, wywiad USA od 2015 próbował zwerbować Hamas do walki z innymi, bardziej groźnymi dla USA organizacjami terrorystycznymi, jak Państwo Islamskie.

Przekaz Bibiego dla mieszkańców Izraela był prosty - tłumaczy w "NYT" Bruce Riedel, były czołowy analityk CIA ds. Bliskiego Wschodu. Po tym, jak otoczono Gazę i po tym jak rozkręcono proces osadniczy na Zachodnim Brzegu, problem Palestyński nie jest już zagrożeniem dla bezpieczeństwa Izraela. Te obietnice zostały zniszczone 7 października - dodaje. Mało tego, Netanjahu uznał, że Hamas będzie doskonałą przeciwwagą dla władz Autonomii Palestyńskiej - obie grupy walczyłyby między sobą, wykrwawiając się i zostawiając Izrael w spokoju.

Reklama

Zignorowano ostrzeżenia sąsiadów

Izrael zignorował też ostrzeżenia sąsiadów. M.in. Jordania ostrzegała Jerozolimę, że w zemście za przeszukania meczetów - w tym trzeciej najważniejszej świątyni w Islamie - doprowadzi Hamas do wznowienia ataków

Za bardzo polegano na technologii

Według "NYT" Izrael za bardzo polegał też na swojej technologii. Owszem, wywiad wiedział, że Hamas, dzięki pieniądzom, szkoleniu i broni z Iranu, staje się silniejszy, ale wierzono, że dzięki elektronicznej inwigilacji, potędze armii oraz możliwości Żelaznej Kopuły, uda się zniweczyć wszelkie plany terrorystów i powstrzymać ich ewentualny atak.

Izrael czuł się też bezpiecznie dzięki "Barierze" - kilkudziesięciokilometrowemu betonowemu murowi, najeżonemu karabinami maszynowymi i czujnikami. To zaś skłoniło wojsko do znacznego zredukowania personelu w bazach wojskowych blisko granicy ze strefą Gazy. Jak jednak się okazało, Hamas jednocześnie wyłączył czujniki na dużym odcinku zapory, terroryści wysadzili beton, a wyłomy poszerzyły buldożery i atak ruszył.

Polityczny chaos jedną z przyczyn ataku

"NYT" na koniec pisze o jeszcze jednym wydarzeniu, które miało wpływ na wybranie terminu ataku - chaosie politycznym w Izraelu, gdy Netanjahu postanowił podporządkować sobie Sąd Najwyższy. Wywołało to gigantyczne protesty nie tylko wśród cywilów, ale także wśród wojskowych, którzy odmawiali służby. To zaś - jak donosił wywiad - skłoniło "oś oporu", czyli Iran, Syrię, Hamas, Hezbollah i palestyński Islamski Dżihad do przygotowania potężnego uderzenia. Państwa i organizacje te uznały bowiem, że Izrael jest tak osłabiony, że nie będzie w stanie przewidzieć ataku i go odeprzeć.