Z danych wynika też m.in., że ponad połowa prowincji kraju pozbyła się pól makówkowych. Dotyczy to dwudziestu z 34 afgańskich prowincji. W pozostałych, nawet ogarniętych rebelią talibów, udało się znacznie ograniczyć powierzchnię upraw. Np. w Helmandzie - prowincji, z której pochodzi ok. 60 proc. afgańskiego opium - spadła ona z ponad 103 tys. ha do 69 tys. ha. Eksperci ONZ nie tracą nadziei, że rolnicy, którzy raz już porzucili mak, skoncentrują się na kultywacji zwykłych zbóż. Mają im w tym pomóc - intensywnie promowane przez rząd Wielkiej Brytanii - "strefy żywnościowe", w których Afgańczycy mogą za darmo dostać nasiona.

Reklama

>>>Zieloni chcą ekologicznej... marihuany

Niestety, pozbycie się znacznej części upraw nie oznacza sukcesu ONZ czy koalicji międzynarodowej, która nierzadko wysyłała wojsko do niszczenia pól. Według ekspertów obecna sytuacja pod Hindukuszem to efekt... wolnego rynku. Światowe ceny heroiny wyrabianej z afgańskiego opium są dziś najniższe od dziesięciu lat. Na dodatek narkobaroni spod Hindukuszu zebrali tak wielkie zapasy, że mogą nimi obsługiwać rynek heroinowy przez kolejne dwa lata. Na razie poukrywali je jednak w dobrze zamaskowanych magazynach, oczekując na wzrost cen. Dlatego – mimo optymistycznych danych zawartych w raporcie – ONZ nazywa Afganistan „tykającą narkotykową bombą”.

>>>Przemycali heroinę w pluszowych misiach

Specjaliści uspokajają jednak, że odwrót narkobiznesu spod Hindukuszu jest trendem trwałym. Podobna sytuacja panuje przecież na rynku kokainy. Z danych opublikowanych wiosną br. wynika, że producenci kokainy są w odwrocie. Handlarze znaleźli się z kolei w ślepej uliczce: nie mogą podnosić cen, by nie odstraszyć klienteli, a z drugiej strony biznes staje się coraz mniej opłacalny. Dosypują więc do kokainy coraz więcej chemikaliów.

Reklama

>>>Kokaina w barze zamiast kawy

Najbardziej perspektywicznym narkotykiem staje się dziś kat - nazywany w Polsce czuwaliczką jadalną. Tym lekkim narkotykiem tradycyjnie oszałamiali się dotychczas mieszkańcy Rogu Afryki i południowych krańców Półwyspu Arabskiego. Jednak producenci katu już zaczynają dostarczać specjalnie przygotowane liście tej rośliny do krajów południowo-wschodniej Afryki i snują plany podboju Chin.