- "Słaby punkt Rosji"
- "To obciążenie. Nie atut"
- "Śmiercionośna kombinacja"
- S-400 okazał się niezdolny do działania
- "Rosjanie nie mają gdzie się ukryć"
Według Bena Hodgesa, byłego dowódcy sił USA w Europie i starszego doradcy NATO ds. logistyki, Ukraińcy "systematycznie pracują nad tym, aby Ukraina nie nadawała się do zamieszkania dla wojsk rosyjskich".
"Słaby punkt Rosji"
Z kolei brytyjski strateg Lawrence Freedman uważa, że Krym stał się teraz "słabym punktem Rosji". Rosja "ma tam zbyt wiele do obrony", więc - jego zdaniem - "jest to najlepszy sposób, aby Ukraina wywarła realną presję na Putina, aby w przyszłości poszedł na ustępstwa".
Zgadza się z tym Nico Lange, były doradca niemieckiego resortu obrony. Krym jest jego zdaniem "najważniejszym atutem Rosji, ale jest też bardzo wrażliwy".
"To obciążenie. Nie atut"
"The Economist" zauważa, że Ukraina stara się uczynić z Krymu obciążenie, a nie atut Putina. Celem jest odizolowanie półwyspu, "zduszenie" go jako węzła logistycznego - a tym samym wypchnięcie rosyjskich sił powietrznych i morskich z południowej Ukrainy.
Jak dodaje gazeta, Ukraina zademonstrowała już zdolność francusko-brytyjskich pocisków manewrujących Storm Shadow/SCALP, a także własnych dronów morskich do rażenia rosyjskich okrętów wojennych.
Ukraińskie drony i rakiety mogły unieruchomić nawet połowę potężnej niegdyś Floty Czarnomorskiej. Rosja została zmuszona do przerzucenia reszty floty z Sewastopola do portu w Noworosyjsku, położonego ponad 300 km dalej. Sam Noworosyjsk także został zaatakowany 17 maja przez drony morskie i powietrzne. Uszkodzeniu uległy wówczas dworzec kolejowy i elektrownia, a także baza marynarki wojennej.
"Śmiercionośna kombinacja"
Ukraina używa śmiercionośnej kombinacjiATACMS i coraz bardziej wyrafinowanych dronów, aby systematycznie osłabiać rosyjską obronę powietrzną na Krymie, uderzać w bazy lotnicze, z których startują rosyjskie myśliwce przechwytujące, oraz uderzać w krytyczne obiekty logistyczne i gospodarcze.
Lawrence Friedman uważa, że skupienie się na unieszkodliwieniu rosyjskiej sieci obrony powietrznej może być również częścią przygotowań do rychłego przybycia pierwszych partii myśliwców F-16 z Europy - czytamy.
Gazeta przypomina uderzenia na bazę lotniczą Dżankoj na północno-wschodnim Krymie 17 kwietnia, kiedy to uszkodzone zostały śmigłowce, bateria S-400 i stanowisko dowodzenia i kontroli, a także atak na bazę lotniczą Belbek pod Sewastopolem 15 maja, kiedy siły ukraińskie zniszczyły cztery samoloty, a także radar obrony powietrznej i co najmniej dwie wyrzutnie S-400.
30 maja w oddzielnych atakach dronów zniszczono dwie rosyjskie łodzie patrolowe, a także dwa promy transportowe w pobliżu mostu Kerczeńskiego.
S-400 okazał się niezdolny do działania
"Należy zauważyć, że bardzo reklamowany i bardzo drogi rosyjski system obrony powietrznej S-400 okazał się niezdolny do działania. Lange twierdzi, że Ukraińcy używają dronów-wabików, aby zmusić Rosjan do ujawnienia swoich pozycji. Dane o celach są natychmiast przesyłane do załóg, które uruchamiają ATACMS. W ciągu sześciu minut pociski, które są prawie niemożliwe do wykrycia ze względu na ich prędkość i mały obszar przekroju poprzecznego rozpraszania radarowego, trafiły w swoje cele".
Generał Hodges zauważa, że S-400 jest również zagrożony sabotażem ze strony ukraińskich sił specjalnych działających na Krymie. Każda bateria kosztuje około 200 milionów dolarów i nie jest łatwa do wymiany - przypomina gazeta.
"Rosjanie nie mają gdzie się ukryć"
Generał Hodges mówi, że siły rosyjskie "nie mają gdzie się ukryć" - z pomocą zwiadu satelitarnego i lotniczego dostarczanego przez sojuszników z NATO, ich własnej dogłębnej wiedzy o terytorium i tajnych siłach na ziemi, nic nie może się poruszać na Krymie bez wiedzy Ukraińców. A wraz z pojawieniem się systemu ATACMS i ulepszeniem ich własnych dronów, każdy metr kwadratowy półwyspu jest w zasięgu ręki, w tym tak wrażliwe na czas cele, jak konwoje samolotów i sprzętu poruszające się drogą lądową lub kolejową.
"Most Kerczeński zostanie zniszczony"
Generał Hodges jest również przekonany, że Ukraińcy "zniszczą most Kerczeński, gdy będą gotowi". Potencjalnie trudniejszym zadaniem będzie jednak zniszczenie nowej linii kolejowej biegnącej wzdłuż Morza Azowskiego z Rostowa przez miasta Mariupol i Berdiańsk na południu Ukrainy na Krym.
Dmytro Pletenczuk, rzecznik Południowych Sił Obronnych Ukrainy, uważa, że linia kolejowa wzdłuż korytarza lądowego jest potwierdzeniem przez rosyjskich okupantów, że most Krymski jest skazany na zagładę. - Szukają sposobu, aby grać bezpiecznie, ponieważ rozumieją, że prędzej czy później będą mieli problemy - powiedział Pletenczuk.
"To może być zły znak dla Putina"
"The Economist" zauważa, że pierwszym sprawdzianem strategicznego sukcesu ukraińskiej kampanii na Krymie może być lato tego roku, kiedy rosyjscy wczasowicze zwykle kierują się przez Most Kerczeński do kurortów półwyspu. Jeśli wczasowicze nie zdecydują się na wyjazd na półwysep, będzie to zły znak dla Putina.
Wynika to z faktu, że Krym jest silnie uzależniony od branży turystycznej, a w ubiegłym roku liczba rezerwacji spadła o prawie połowę. - Krym z prestiżowego projektu stał się źródłem wyczerpywania się rosyjskich zasobów - powiedział Ben Barry z Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych.