Ukraina ma problemy z przygotowaniem baz dla F-16 z Zachodu - ostrzega na łamach "Daily Telegraph" prof. Justin Bronk, brytyjski ekspert, zajmujący się technologią i lotnictwem wojskowym. Jego bowiem zdaniem, te samoloty będą w stanie odegrać ważną rolę na froncie, jeśli sojusznicy Ukrainy będą w stanie zapewnić odpowiednią logistykę i wsparcie dla Kijowa. "Prawdopodobnie nie jest warto poświęcać czasu pracy personelu i zasobów, by nie tylko sprawić, by te samoloty walczyły, ale także, by dało się je chronić" - tłumaczy prof. Bronk.

Reklama

Konieczna jest modernizacja baz lotniczych

Ukraina musi bowiem mocno zmodernizować swoje bazy lotnicze, by zachodnie samoloty nie stały się łupem rosyjskich dronów i rakiet. Potrzeba więc zapewnić lotniskom odpowiednią ochronę przeciwlotniczą, a także wybudować bunkry dla samolotów. Do tego, prof. Bronk przypomina, że F-16 jest bardzo czuły na jakość pasów startowych - muszą być one całkowicie czyste i "pozbawione obcych szczątków", by samoloty nie zostały uszkodzone podczas startu. O ile Mirage 2000 są mniej wymagające niż F-16, to jednak też wymaga infrastruktury odpowiedniej jakości.

Do tego trzeba też samoloty rozproszyć, by nie stacjonowały w jednym miejscu, a to oznacza kłopoty dla logistyki, która nie dość, że musi przygotować lotniska pod F-16, to teraz będzie musiała także znaleźć miejsce dla francuskich maszyn.

Problemy z uzbrojeniem

"Daily Telegraph" pisze, że Mirage-2000, jak F-16, są konstrukcją z lat 70. i oba samoloty są do siebie bardzo podobne. Różnice jednak tkwią w szczegółach - francuskie pociski powietrze - powietrze Mica mają bowiem zasięg dużo krótszy od amerykańskich rakiet AMRAAM. Do tego, by osiągnąć ich maksymalny zasięg, piloci powinni je odpalać na dużych wysokościach, gdzie powietrze jest rzadsze, a samoloty potrafią osiągać wyższe prędkości.

To będzie jednak trudne na Ukrainie, gdzie Rosjanie mają pełno swoich systemów przeciwlotniczych i będą łatwo namierzać samoloty na dużych wysokościach - tam wymagane jest więc latanie nisko. To zaś - jak twierdzi prof. Bronk - oznacza, że francuskie myśliwce będą miały mocno ograniczone możliwości w zapewnieniu swojej kluczowej funkcji - obrony powietrznej przed rakietami i samolotami wroga.

Reklama

Droższe niż obrona przeciwlotnicza

Zdaniem eksperta, samoloty więc będą głównie wykorzystywane poza liniami frontu, by bronić miast. Oczywiście, że Mirage mogą przechwytywać rakiety balistyczne i drony, ale to jest jeden z najdroższych sposobów walki z tymi zagrożeniami - tłumaczy ekspert. Jego zdaniem, dużo taniej i praktyczniej byłoby przekazać Ukrainie naziemne systemy obrony powietrznej, które są tańsze w użyciu i nie wymagają specjalistycznej infrastruktury, a szkolenie ich obsługi jest szybsze i prostsze.

Problemy z załatwieniem odpowiedniej liczby maszyn

Do tego sam proces "załatwienia" tych samolotów dla Ukrainy będzie kłopotliwy dla Paryża. We francuskich siłach zbrojnych jest tylko 26 takich maszyn. By dostarczyć ich więcej, Macron będzie musiał negocjować z krajami, które takie maszyny zamówiły, jak Grecja, Indie czy Zjednoczone Emiraty Arabskie, by ścięły liczbę kupionych samolotów, wtedy nadwyżki można będzie przekazać Ukrainie.