"Kilkugodzinna wizyta prezydenta USA zamiast pomóc wręcz zaszkodziła Chicago, ponieważ dla członków MKOl zebranych w Kopenhadze był to pokaz siły i arogoncji" - powiedział były członek MKOl Duńczyk Kai Holm w duńskiej telewizji.

Reklama

"Sposób, w jaki Chicago usiłowało otrzymać pomoc w formie przyjazdu Baracka Obamy do Kopenhagi, w oczach wielu był brakiem respektu dla procedury wybierania miasta gopodarza.Wszyscy myśleli, że Obama przyjedzie, spojrzy, przemówi i wygra. To było podejście zbyt chłodne, zbyt pewne siebie i zbyt biznesowe, bez uczuć. W efekcie wygrała autentyczna radość i otwartość prezydenta Brazylii prezentującego swoje miasto" - podkreślił Holm.

Duński dziennik "Ekstrabladet" ocenił, że "szokujący rezultat tego wyboru jest dla USA nie tylko nieoczekiwany, lecz niepojęty i paraliżujący, a dla Baracka Obamy to nokaut".

"Wielu uważało, że gorące Rio jest poważnym kandydatem, tym bardziej że jeszcze nigdy olimpiada nie odbyła się w Ameryce Południowej. Najsilniejszym kandydatem było jednak do końca Chicago, zwłaszcza z powodu mowy wygłoszonej przez samego prezydenta USA. Okazało się jednak inaczej i już w pierwszym głosowaniu pewny i murowany faworyt otrzymał rozkaz wymarszu" - zaznaczył dziennik "Berlingske Tidende".

Reklama

Również w Norwegii, która dwukrotnie była gospodarzem zimowych igrzysk olimpijskich, w 1952 roku w Oslo i w 1994 roku w Lillehammer, ocenia się ż Barack Obama "oddał Chicago niedźwiedzią przysługę".

"Całe zamieszanie medialne z przyjazdem do Kopenhagi samego prezydenta USA i paraliżem miasta wprawił wszystkich w konsternację i w efekcie prezydencki cyrk zamiast pomóc tylko zaszkodził Chicago" - skomentował dziennik "Verdens Gang".

Dziennik "Aftenposten" napisał że "wszystkim Amerykanom wydawało się, że ich prezydent jest olimpijskim Batmanem z Chicago, który spadnie na Kopenhagę jak błyskawica i wszystko załatwi".

Reklama

Szwedzkie media oceniają z kolei że "nic nie pomogła amerykańska demostracja siły w osobie samego prezydenta i tylko pogrążyła Chicago".

"Cieszymy się, ponieważ w tej rozgrywce wygrał sport między innymi w osobie legendarnego Pele, który w Kopenhadze był największym idolem i ambasadorem Rio" - napisal "Aftonbladet".

"Dagens Nyheter" ocenił, że "Barack Obama popierając swoje rodzinne miasto postawił na szalę swój prestiż, ponieważ jeszcze nigdy prezydent USA nie wystapil w takiej roli. Teraz wraca do USA pokonany i z pustymi rekami i nie można wymagać od jego krytyków wyrozumiałości".

"Dobrze się stało, że MKOl wybrał żywe i fascynujace Rio, chociaż do wyboru był jeszcze bezpieczny Madryt i czarujące Obamą Chicago. Najsilniejszy człowiek świata przegrał, a wygrała samba" - napisał dziennik "Svenska Dagladet".