- Trump: Gaza się nie nadaje do życia. USA powinny ją odbudować
- Międzynarodowa burza. „To projekt kolonialny”
- 82 ofiary w jeden dzień. Izrael prowadzi ofensywę
- USA milczą, ale świat komentuje
- Izraelskie media: „Trump znów miesza w naszym regionie”
Trump: Gaza się nie nadaje do życia. USA powinny ją odbudować
15 maja, w czasie spotkania z katarskimi przywódcami w Dosze, Donald Trump po raz kolejny zaprezentował swój kontrowersyjny pomysł dotyczący przyszłości Strefy Gazy.
Gaza nie jest już miejscem do życia. Byłbym dumny, gdyby USA ją przejęły i uczyniły z niej strefę wolności – cytuje prezydenta USA Die Welt
Trump podkreślił, że teren ten „powinien wyglądać zupełnie inaczej” i mógłby – przy odpowiednich inwestycjach – stać się nowoczesnym, pokojowym ośrodkiem gospodarczym, który nazwał „Riwierą Bliskiego Wschodu”.
Międzynarodowa burza. „To projekt kolonialny”
Prezydent nie przedstawił żadnych ram prawnych ani planu działania. Nie wiadomo, kto miałby zarządzać Gazą, jak wyglądałaby rola Izraela ani co stałoby się z ponad 2 milionami mieszkańców terytorium.
Palestyńskie władze nazwały propozycję „projektem kolonialnym”, a Organizacja Narodów Zjednoczonych ostrzegła, że przejmowanie terytorium bez mandatu i zgody mieszkańców to rażące naruszenie prawa międzynarodowego.
Eksperci ostrzegają, że takie deklaracje mogą podsycać napięcia i destabilizować Bliski Wschód.
82 ofiary w jeden dzień. Izrael prowadzi ofensywę
Słowa Trumpa padły w dramatycznym momencie. Tego samego dnia, 15 maja, izraelskie siły powietrzne przeprowadziły kolejne naloty na cele w Strefie Gazy. Według lokalnych źródeł zginęły co najmniej 82 osoby, w tym kobiety i dzieci.
Premier Izraela Benjamin Netanjahu oświadczył, że ofensywa będzie kontynuowana „aż Hamas przestanie istnieć”. Gaza od miesięcy blokowana jest przez wojska izraelskie, a dostęp do pomocy humanitarnej jest niemal całkowicie odcięty.
USA milczą, ale świat komentuje
Administracja Trumpa nie wydała dotąd oficjalnego oświadczenia precyzującego, czy wypowiedź prezydenta należy traktować jako propozycję polityczną, czy jedynie „ideę do rozważenia”. Sekretarz stanu Marco Rubio powtórzył jedynie, że USA popierają długofalowe rozwiązanie dwupaństwowe.
Tymczasem analitycy ostrzegają, że sam fakt wygłoszenia takiej propozycji przez urzędującego prezydenta USA ma poważne konsekwencje dyplomatyczne – szczególnie wobec napiętych relacji USA z krajami arabskimi i ONZ.
Izraelskie media: „Trump znów miesza w naszym regionie”
Wypowiedź prezydenta USA szeroko komentują izraelskie media. Dziennik Haaretz nazwał plan Trumpa „fantazją z czasów kolonialnych” i zwrócił uwagę, że pomysł ignoruje zarówno realia demograficzne, jak i złożone interesy regionalne.
To, co Trump proponuje, brzmi dobrze na scenie konferencyjnej w Katarze, ale nie ma żadnego przełożenia na rzeczywistość. Gdyby Izrael zaproponował to samo, mielibyśmy natychmiastowe sankcje – pisze w komentarzu redakcyjnym Haaretz.
Z kolei konserwatywny Israel Hayom, bliski obozowi premiera Netanjahu, zauważa, że propozycja Trumpa może być... korzystna z punktu widzenia Tel Awiwu – o ile Stany Zjednoczone naprawdę wzięłyby na siebie ciężar odpowiedzialności za bezpieczeństwo i odbudowę Gazy.
Izrael nie ma dziś ani środków, ani chęci do administrowania Gazą. Jeśli Trump naprawdę chce ją przejąć i zrobić z niej Dubaj, droga wolna. Tylko niech nie zapomni, z kim graniczy. – pisze Israel Hayom.
Centrowy The Times of Israel zachowuje ostrożny ton. W analizie podkreśla, że choć Trump był i jest silnym sojusznikiem Izraela, jego ostatnie wypowiedzi „świadczą bardziej o biznesowej retoryce niż o realnej strategii”.
Czy „freedom zone” to realna opcja?
Zdaniem ekspertów prawa międzynarodowego – nie. Przejęcie terytorium i jego przekształcenie bez uzgodnienia z lokalnymi władzami i społecznością byłoby nielegalne oraz niemal niemożliwe do przeprowadzenia politycznie.
Pojawiają się także głosy, że Donald Trump najwyraźniej traktuje Bliski Wschód jak biznesowy projekt. Nie dostrzega on jednak, że jest to region głęboko naznaczony wielopokoleniowymi konfliktami, traumą kolonializmu i napięciami religijnymi, które nie poddają się prostym, korporacyjnym rozwiązaniom.