JĘDRZEJ BIELECKI Prezydent Czech Vaclav Klaus blokuje wejście w życie Traktatu Lizbońskiego. Wczoraj najważniejsi ludzie w UE spotykali się z czeskimi politykami, w tym z premierem Jan Fischerem, naciskając na jak najszybszą ratyfikację. Czy Bruksela w ten sposób chce udowodnić Klausowi, że jest osamotniony i w ten sposób wymusić na nim złożenie podpisu pod Lizboną?
DANIEL COHN BENDIT* Klaus zachowuje się jak stalinowiec. Najpierw była skarga do Trybunału Konstytucyjnego, czy traktat z Lizbony jest zgodny z czeską konstytucją. Trybunał uznał, że jest zgodny. Następnie było głosowanie w obu izbach czeskiego parlamentu za Lizboną. Tak więc wszystkie instytucje demokratyczne powiedziały "tak" traktatowi. W tej sytuacji Vaclav Klaus ma tylko jedno wyjście: podpisać dokument. Nikt go nie pyta, czy jest za czy przeciw traktatowi. Skoro cała ścieżka konstytucyjna ratyfikacji została uwzględniona, a Klaus trwierdzi, że jemu jest całkowicie obojętne, co uważa Parlament, Trybunał Konstytucyjny - to kreuje się na urzędnika stalinowskiego. Kogoś, kto jest ponad prawem.
Chyba pan lekko przesadza. W końcu jest prezydentem suwerennego państwa. Działa zgodnie z prawem tego państwa. Ma prawo złożyć do Trybunału Konstytucyjnego drugą skargę. Nie widzę w tym nic z metod stalinowskich.
Nie wariujmy. Każdy przecież wie, jaki będzie w tej sprawie wyrok. Trybunał zresztą już odrzucił kilka skarg na Lizbonę uznając, że są nieuprawnione. Pozostaje jeszcze ta jednak. Jednak sędziowie już przeanalizowali traktat lizboński. To są ci sami sędziowie. kórzy przyjęli niedawno pozytywny werdykt jednogłośnie. Przecież oni nie są wariatami.
Bruksela ma jakiś scenariusz na wypadek gdyby Klaus nadal - mimo pozytywnego werdyktu czeskiego trybunału - dalej blokował Lizbonę.
Taką możliwości mają sami Czesi. W przeszłości był już przypadek skargi do Trybunału Konstytucyjnego przeciwko Klausowi, za to, że odmawiał podpisania jednej z ustaw. I groziło mu za to rozpoczęcie procesu odsunięcia od władzy. Może i w tym wypadku taka metoda poskutkuje.
Unijni deputowani mieli w ostatnim czasie wiele kontaktów z czeskimi posłami. Podsuwano im pomysł impeachmentu Klausa?
Jestem przekonany, że jeśli Klaus będzie odmawiał, ratyfikacji to taka procedura zostanie zapoczątkowana. Ale wierzę też, że do końca roku prezydent Klaus traktat podpisze.
W grudniu na Hradczanach podczas spotkania z Klausem doszło między panami do ostrego spięcia na tle Lizbony. Nie ma pan wrażenia, że im bardziej politycy UE naciskają na Klausa, tym bardziej czeski prezydent usztywnia się w swoim stanowisku wobec Lizbony? Czy nazywanie go stalinowcem, ostra krytyka w czasie spotkania na Hradczanach, straszenie impeachmentem nie jest kontrproduktywne?
Musimy przestać wreszcie bawić się w ciuciubabkę. Pan Klaus próbuje odłożyć podpisanie Lizbony aż do wyborów brytyjskich w maju 2010 roku. Nie możemy mu na to pozwolić. Europa musi powiedzieć Czechom, że jeśli Traktat nie zostanie podpisany, to utworzymy nową Komisję Europejską zgodnie z regułami z Nicei a Czechy nie będą miały komisarza. Może taki argument zadziała.
A może zamiast straszyć Czechów skuteczniej byłoby zaoferować im jakieś ustępstwa w zamian za podpis Klausa?
To jest nie do przyjęcia. W ten sposób UE nagrodzi Klausa za szantaż. Problem jest prosty: wszystkie instytucje w Czechach zatwierdziły traktat lizboński a w sondażach 60-70 proc. Czechów chce ratyfikacji. Trybunał za 3-4 tygodnie się wypowie i sprawa musi być zamknięta.
*Daniel Cohn-Bendit: przewodniczący Grupy Zielonych w Parlamencie Europejskim