Koniec budowy centralnego odcinka drugiej linii metra przypada na środek kampanii samorządowej. Wszystko wskazuje na to, że mieszkańcy Warszawy nową trasa będą mogli pojechać tuż przed wyborami. Poseł PSL Stanisław Żelichowski nie wierzy w przypadek. Polityk wspomina czasy, kiedy wszystko oddawało się 1 maja lub 22 lipca i jak przyznaje jest do takich manewrów przyzwyczajony. Wybory wypadają w nietypowym terminie, trzeba było zrobić je 1 maja albo 22 lipca to już nie miałbym szoku i żył w tym samym świecie co kiedyś - zaznaczył Żelichowski.

Reklama

Rzecznik SLD Dariusz Joński podejrzewa, że metro mogłoby ruszyć już, ale z sukcesem trzeba poczekać do listopada. Jego zdaniem, być może PR - owcy doradzili pani prezydent, że dobrze by było gdyby się wszystko opóźniło to przed wyborami i tak wszyscy będą się cieszyć" - stwierdził Joński. Poseł PO Marcin Kierwiński ze sztabu prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz przekonuje, że nie ma mowy o żadnych kampanijnych zabiegach. Zaznacza, że kalendarz jest nieubłagany i jeśli odbiory pójdą sprawnie to akurat tak się złoży, że II linia metra ruszy tuż przed wyborami.

Odbiory techniczne potrwają 37 dni, a potem potrzeba jeszcze pozytywnych decyzji od straży pożarnej, sanepidu oraz wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego.
Wybory samorządowe odbędą 16 listopada.

ZOBACZ TAKŻE:Wyborcze otwieranie metra. Nowe stacje na jesienne wybory>>>