Grzegorz Kowalczyk: Czy prezentacja wspólnych kandydaci Nowoczesnej i Platformy Obywatelskiej w wyborach w Warszawie oznacza również bliższą współpracę w parlamencie?

Reklama

Joanna Mucha: To dopiero pierwszy krok w dobrym kierunku, przed nami jeszcze długa droga. Podobną współpracę musimy zawiązać w innych miastach, i to nie tylko z Nowoczesną, ale również innymi partiami opozycyjnymi. Zwłaszcza w zakresie list wyborczych do sejmików wojewódzkich czy rad miejskich. Z jaką sytuacją mamy do czynienia? PiS ma stworzyć od 3- do 7-mandatowe okręgi wyborcze, na listach będzie miejsce dla znacznie mniejszej liczby kandydatów niż dotychczas i wciąż nie znamy kształtu okręgów wyborczych. To oznacza, że przed opozycją bardzo trudne zadanie. Jeśli nie będziemy chcieli wspólnie się do niego przygotować, to po prostu polegniemy.

Takie porozumienia są planowane również w innych miastach?

Moim zdaniem, nie ma innego wyjścia. Nie wiemy, jaka będzie ordynacja podczas wybierania prezydentów miast. Musimy być przygotowani również na taki scenariusz, że PiS wprowadzi poprawkę likwidującą drugą turę, niewykluczone również, że dwukadencyjność będzie jednak liczona wstecz. Znaków zapytania jest naprawdę dużo, co oznacza, że tym intensywniej trzeba pracować już teraz.

A co się stanie, gdy PiS nie wprowadzi takich poprawek albo hipotetycznie – w ogóle zrezygnuje z reformy kodeksu wyborczego? Projekt współpracy opozycji zostanie zaniechany i ograniczony wyłącznie do Warszawy?

Współpraca z pewnością nie będzie dotyczyła wyłącznie Warszawy, a oprócz sejmików będziemy współpracować w wyborach do rad powiatów i gmin. Czy projekt zostanie zaniechany? Nie sądzę, ale jedno można powiedzieć na pewno – im bardziej ordynacja wyborcza będzie wymuszała na nas współpracę, tym pewniejsze jest to, że będziemy współpracować. Powiem więcej, to działa na naszą korzyść. Byłam jedną z pierwszych osób, które mówiły o konieczności współpracy w wyborach samorządowych, więc fakt, że zostaliśmy do tego zmuszeni, nawet mnie w pewien sposób cieszy.

Reklama

Za Nowoczesną wybory wewnątrzpartyjne. Wyniki nie zachwieją porozumieniem z PO?

Nie sądzę. To trudny moment dla Nowoczesnej, bo pierwsze duże zmiany w partii zawsze mogą skutkować tarciami, do których ta struktura nie jest jeszcze przyzwyczajona i nie ma doświadczenia, jak przez nie przechodzić. Nie sądzę jednak, żeby miało to jakikolwiek negatywny wpływ na relacje z Platformą.
Czy bliższa współpraca między PO a Nowoczesną spowodowała, że spełniono Pani postulat o nowej formule działania opozycji?
Zrobiliśmy tylko pierwszy krok, który może okazać się milowy. Ale to początek podróży.

Dokąd?

Miejmy nadzieję, że do zwycięstwa strony demokratycznej. Musimy jednak pamiętać, że PiS zrobi wszystko, aby zmanipulować te wybory, a być może nawet je skręcić. Rządzący nie zawahali się przecież przed bezprecedensowym łamaniem Konstytucji, a więc najważniejszego aktu w polskim prawie.

W czasie prac nad poprzednimi ustawami o Sądzie Najwyższym i KRS opozycja próbowała możliwie przedłużyć czas procedowania projektów. Jest taki plan w obecnej sytuacji?

Opozycja robi, co może – zgłasza poprawki, głosuje przeciw, aktywnie uczestniczy w debacie sejmowej, zwołuje konferencje prasowe i używa mediów społecznościowych, aby mówić o tym, jak bardzo złe są te ustawy. Niestety niewiele więcej możemy zrobić. W żadnym systemie demokratycznym nie ma mechanizmów pozwalających chronić obywateli przed rządzącymi, którzy łamią prawo i Konstytucję, którzy postanawiają podporządkować sobie państwo. Nie ma takich bezpieczników. Nasze możliwości, jako mniejszości parlamentarnej, są ograniczone i niestety zdajemy sobie sprawę z tego, że być może nie uda nam się obronić polskich sądów. A PiS-owskie sądy oznaczają dla ludzi przegrany proces z PiS-owskim wójtem, z pracodawcą, który będzie poukładany z PiS-em, czy z sąsiadem, który będzie miał w rodzinie PiS-owskiego aparatczyka.

Komentarze medialne odbierające pani miejsce w Platformie były przesadzone?

Dementowałam je od samego początku. Platforma Obywatelska nie miała problemu z moimi postulatami i przyjęła je z zainteresowaniem. Wciąż pracuję nad uszczegółowieniem swojego manifestu. Myślę, że jest tam poruszonych wiele tematów, o których w Polsce w ogóle się nie mówi. Marzyło mi się, żeby nasza strona sceny politycznej mogła się zmieścić pod jednym parasolem wspólnych wartości. Wierzę, że jest to realne. Niestety mam wrażenie, że obecnie większą uwagę przyciągają inne sprawy niż kwestie programowe. To przykre, ale jest, jak jest.

Dokument, nad którym Pani pracuje, będzie wydany pod egidą Platformy Obywatelskiej?

Nie, to mój autorski projekt, firmowany moim nazwiskiem. Nie jest konsultowany ani z szefostwem Platformy, ani z nikim odpowiedzialnym za nasz program. Zatem mogą się tam znaleźć postulaty, które w moim przekonaniu są ważne, lecz na które Platforma patrzy nieco inaczej.