Żeglarze, którzy ujrzeli wieloryba w Bałtyku, przecierali oczy ze zdumienia. 12-metrowy kolos co kilka minut wynurzał się z morza. A potem majestatycznie znikał w otchłaniach.

Zawiadomiono naukowców ze Stacji Morskiej na Helu. Potwierdzili - to wieloryb, najprawdopodobniej z gatunku karłowatych. Zwierzę trafiło do Zatoki Gdańskiej przez cieśniny duńskie.

Reklama

Wieloryb wpłynął na nasze wody przez przypadek. Nie ma tu bowiem dla niego pożywienia. I to jest poważny problem. Bo, jak podkreślają naukowcy, jeśli nie uda mu się wrócić do domu, zdechnie na polskim morzu z głodu.

Jest jednak nadzieja, że ssak zorientuje się, iż trafił nie tam, gdzie powinien, i zawróci z Polski. Podobnego widziano w ubiegłym roku w polskim morzu i wszystko wskazuje na to, że - na szczęście dla siebie - zawitał do nas tylko na chwilę.