Na szczęście rybacy nie blokują polskich portów, lecz tylko wypłynęli na redy. I tam będą stać tak długo, jak będzie to konieczne. Tak przynajmniej zapowiadają. Protest zaczął się w samo południe.
Polscy rybacy głośno mówią, że Unia Europejska zakazami połowów dorsza zwyczajnie ich wykończy. Widmo upadłości zajrzy w oczy nawet czterystu osobom żyjącym z łowienia ryb. Komisja Europejska jest jednak nieubłagana. Wprowadziła zakaz połowów dorsza na wschodnim Bałtyku. W dodatku, według Komisji, Polska już dawno wyczerpała swój limit na dorsza. Dlatego protesty polskich rybaków są bezpodstawne.
O tym, że jest inaczej, a dorszowi nie grozi wytrzebienie, w Brukseli przekonuje dziś minister gospodarki morskiej. Marek Gróbarczyk spotyka się tam z unijnym komisarzem do spraw rybołówstwa Joe Borgiem.
Niestety, szanse powodzenia tej misji są nikłe. Rzeczniczka Komisji Europejskiej Mireille Thom wykluczyła wcześniej, że zakaz połowów dorsza zostanie cofnięty. "Decyzja Komisji jest oparta na dokładnych wyliczeniach. Nie podejmujemy jej zbyt często, tylko w oparciu o twarde podstawy. Nie ma więc powodu, by tę decyzję zmieniać" - podkreśliła.
Zakaz ogłoszony przez Komisję Europejską obowiązuje od 15 września do końca roku.