Do Powiatowego Urzędu Pracy w Nowym Dworze Gdańskim zgłasza się przedsiębiorca, 56-latek ze Stegny w woj. pomorskim. "Chciałbym zatrudnić 62 Ukraińców, potrzebuję pilnie rąk do pracy" - mówi. Procedura jest prosta. Na podstawie rozporządzenia ministra pracy i polityki społecznej z lutego 2008 roku rejestruje odpowiednie oświadczenia o zamiarze zatrudnienia cudzoziemca i wychodzi. Pani w okienku wpisuje dane i sprawa załatwiona. Nikt w urzędzie nie wypytuje ani nie sprawdza zakładu pracy, ani tego, czy Ukraińcy rzeczywiście podjęli w nim pracę. W rzeczywistości 56-latek nie prowadzi żadnej działalności gospodarczej.

Reklama

Na oświadczeniach widniała pieczątka firmy, którą założył przed laty. Ale jego zakładu pracy dawno już nie ma, a jedyną działalność, jaką prowadzi ów biznesmen, to wynajmowanie pokoi turystom. Oświadczenia najzwyczajniej w świecie sprzedał. Papiery najpewniej trafiły na czarny rynek, w ręce nieuczciwych pośredników, którzy sprzedają je za 200-250 euro Ukraińcom i Białorusinom, mówiąc wprost: to najszybszy i najprostszy sposób na załatwienie wizy.

Straż Graniczna: Problem narasta

Nielegalną działalność 56 latka wykryła Straż Graniczna. We wrześniu postawiono mu zarzuty. "Takich spraw jest znacznie więcej. Obserwujemy, że zjawisko wyłudzania wiz na podstawie takich oświadczeń narasta" - przyznaje szef pionu operacyjno-śledczego Straży Granicznej płk Paweł Lubiewski. W pierwszej połowie 2009 roku funkcjonariusze zatrzymali 95 osób z wyłudzonymi wizami - to cztery razy więcej niż rok wcześniej. W tym samym czasie wszczęto 227 postępowań przygotowawczych dotyczących wyłudzania wiz. Od czerwca postawiono zarzuty co najmniej kilku osobom, które trudniły się procederem m.in. ze Świdnicy, Sosnowca i Brzegu na Opolszczyźnie. Łącznie wystawiły one prawie 700 fałszywych oświadczeń obywatelom Ukrainy i Białorusi. "A to tylko kropla w morzu. Kolejne sprawy są w toku. Trudno oszacować jak duża część obywateli przekracza granicę na podstawie wyłudzonych wiz. Jedno jest pewne, po przekroczeniu granicy w większości przypadków jadą dalej na Zachód szukać lepiej płatnej pracy, zatrudniają się na czarno w Polsce, albo trudnią się przemytem, bo wiza pozwala im na wielokrotne przekraczanie granic" - dodaje Lubiewski.

Reklama

czytaj dalej



Dokumenty kupisz nawet na bazarze

Reklama

Handel oświadczeniami znany jest nie tylko straży granicznej. Dokumenty można załatwić np. na przygranicznym bazarze w Przemyślu czy we Lwowie.

W ukraińskiej lokalnej prasie ogłaszają się też pośrednicy, którzy oferują załatwienie wszystkich formalności i pracę w Polsce. O problemie wiedzą pracownicy urzędów jak i Państwowa Inspekcja Pracy. "Mieliśmy przypadek Ukrainek, pracujących w agencji towarzyskiej, które przyjechały do Polski właśnie na podstawie takiego oświadczenia wydanego, co ciekawe przez firmę z okolic Zielonej Góry" - mówi Piotr Latała z białostockiego oddziału PIP. Jak przyznaje Zbigniew Klaczek dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Brzegu w województwie opolskim problemem jest brak instrumentów kontroli. "Urzędnik wpisuje takie oświadczenie do rejestru i tyle, nie mamy uprawnień żeby skontrolować dane zaproszonych obcokrajowców, ani sprawdzić czy zaczęli pracę w tej firmie" - mówi Klaczek. Robi to Straż Graniczna. W tym roku w jego powiecie takich oświadczeń zarejestrowano ponad 300. Ile z nich było „prawdziwych"? "Nie wiem, mam nadzieję, że chodzi o większość" - rozkłada ręce Kleczek. A liczba rejestrowanych oświadczeń rośnie . W

2008 roku było ich 156 tys. Tymczasem już w pierwszej połowie 2009 roku w urzędach zarejestrowano 123 983 oświadczeń (119 265 dotyczyło obywateli Ukrainy). Nikt nie wie ile z nich trafiło na czarny rynek. Z danych MSZ wynika, że w tym samym czasie obywatelom Rosji, Ukrainy i Białorusi wydano 338 850 wiz. Z informacji Straży Granicznej wynika, że nieuczciwi pośrednicy nie tylko rejestrują sfałszowane dokumenty ale często wykorzystują także oryginalne oświadczenia, obiecując właścicielom polskich firm, że załatwią im tanią siłę roboczą. "I to właściciele firm coraz częściej donoszą o procederze, gdy okazuje się, że zostali oszukani, bo boją się konsekwencji" - mówi Lubiewski.

To tylko pilotaż

Prawo ułatwiające obcokrajowcom ze Wschodu przyjeżdżać do Polski miało umożliwić wypełnienie luki na polskim rynku pracy w takich sektorach jak budownictwo, przemysł czy rolnictwo. Chwalą je przedsiębiorcy. "Nadużycia się zdarzają, ale potrzebujemy tych pracowników i im mniej biurokracji w zatrudnianiu cudzoziemców, tym lepiej" - mówi wiceprezes Związku Sadowników RP Tomasz Solis. Ministerstwo pracy twierdzi, że przepisy mają charakter pilotażowy. "Otrzymujemy sygnały na temat zdarzających się problemów, ale liczba nadużyć nie jest znana".

"Prowadzimy teraz analizę organizacyjno-prawną możliwości wprowadzenia zmian w systemie po upływie okresu pilotażowego, w którym system uproszczony obowiązuje" - mówi oględnie Marcin Kulinicz z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Ale konkretów podać nie może. Pilotaż potrwa do końca 2010 roku.