Kolejny sposób na wyłudzenie pieniędzy od naiwnych czy realne narzędzie dla domorosłych szpiegów zazdrośników?
"Technicznie taka lokalizacja jest możliwa i jest nawet dość precyzyjna. W centrach miast dokładność może się wahać od kilkudziesięciu do kilkuset metrów. Poza miastem - od jednego do kilku kilometrów. Wszystko zależy od zagęszczenia stacji bazowych" - przyznaje właściciel internetowego serwisu DlaSzpiega.pl Paweł Moroń. W praktyce nie jest to jednak takie proste.
W sieci pełno jest stron z ofertami komórkowych lokalizatorów. Większość to jednak produkty złośliwych internautów. Po wpisaniu numeru komórki w odpowiednie pole program niby namierza pozycję na mapie satelitarnej. W momencie gdy pojawia się już czerwony kwadracik z namiarami, na ekranie widać zdjęcie pary w intymnej sytuacji z komentarzem: "Jeśli naprawdę chciałeś sprawdzić, gdzie jest właśnie twoja żona, to rusz tyłek sprzed komputera".
Sprawdzamy reklamowaną usługę. Ściągamy wskazaną w SMS-ie aplikację sieciową. Z naszego konta znika ponad 6 zł. Ale bramka nie odpowiada. Problem z telefonem czy zwykłe oszustwo? Szukamy organizatora zabawy.
Ze spisu numerów i dostawców treści o podwyższonej opłacie Urzędu Komunikacji Elektronicznej dowiadujemy się, że numer 755 00 jest zarejestrowany na firmę Teleaudio sp. z o.o. To gigant branży rozrywkowych linii 0 700. Ten jednak numer wydzierżawił akurat firmie Planetmagic. Ta na swojej witrynie internetowej chwali się, że dostarcza "rozrywkę wprost na telefon komórkowy do milionów użytkowników na całym świecie". Adresu firmy brak. Podany telefon kontaktowy milczy. Nikt nie odpowiada też na maila.
"To najprawdopodobniej zwykłe oszustwo i próba wyłudzenia pieniędzy" - twierdzi Arkadiusz Majewski z Plus GSM. Rzecznik UKE Piotr Dziubak dodaje, że podejrzany jest sam regulamin usługi znaleziony na stronie www.popster.pl. "Brakuje tu informacji, jak działa aplikacja i czy właściciel namierzanego telefonu musi wyrazić zgodę na namierzanie" - mówi Dziubak.
Jak się okazuje, lokalizowanie komórek nie musi być żartem. Usługa funkcjonuje i ma wielu zwolenników - oferują ją wszyscy najwięksi operatorzy komórkowi. Są też komercyjne projekty wykorzystujące usługi lokalizacyjne, jak portal społecznościowy Belysio.com, który pozwala znajomym śledzić swoje położenie właśnie dzięki komórkom. Ale wszyscy działają wedle jednej zasady: na namierzanie musi się zgodzić właściciel telefonu, który chcemy śledzić. Chyba że to służbowa komórka. Wtedy pracodawca może sam zadecydować o aktywacji usługi.
"To szczególnie przydatne dla właścicieli firm, którzy wysyłają swoich podwładnych w teren. Chodzi o firmy kurierskie, przedstawicieli handlowych czy firmy ochroniarskie" - mówi Majewski z Plus GSM.
Era GSM i Orange z podobną ofertą wychodzą do rodziców. Zapracowani dorośli wysyłają SMS za złotówkę i po chwili wiedzą, w jakiej okolicy znajduje się ich dziecko. Położenie pociechy można też sprawdzić przez internet. Ale też za zgodą dziecka.
Największym zazdrośnikom i podejrzliwym pracodawcom możliwość namierzania telefonu komórkowego nie wystarcza. "Klienci najczęściej chcą mieć też możliwość podsłuchiwania rozmów, czytania SMS-ów. Telefon, który działa jak pluskwa, można kupić już za 1,5-2 tys. zł. Wygląda jak zwykły aparat, który bez wzbudzania jakichkolwiek podejrzeń można sprezentować partnerowi" - mówi Paweł Moroń z DlaSzpiega.pl. Chwali się, że biznes idzie mu coraz lepiej.
Szef Stowarzyszenia Detektywów Polskich Bogumił Zawadzki przypomina jednak, że instalowanie podsłuchów jest nielegalne. "Nagranie zdobyte w ten sposób nie może być źródłem informacji czy dowodem w sądzie. Co innego zeznania detektywa. Poza tym większość zabawek jest miernej jakości, a na porządne urządzenia zwykłego Kowalskiego nie stać" - dodaje.