"Badają sytuację rodziny pobieżnie, na dodatek często stosując szemrane kryteria" - uważa psycholog Barbara Gujska, współautorka najnowszego raportu o funkcjonowaniu RODK-ów.
Rozwodząca się właśnie Anna K. z Warszawy opowiada, że jej 8-letnią córkę pracownik stołecznego ośrodka zapytał: "Czy gdyby tata chciał Cię zabrać w góry, to pojechałabyś?". Dziewczynka zaprzeczyła, a dopytywana dlaczego odpowiedziała, że boi się lawiny. Biegła oceniła, że z pewnością matka nastawiła dziecka przeciwko ojcu.
Ireneusza Dzierżęgę, który walczy z żoną o opieką nad synem, psycholog z RODK poprosił o narysowanie drzewa.
"Oczywiście wiedziałem, że to ma być symbol mojej rodziny. Jednak co z tego, że moje drzewo miało mocne korzenie, rozłożyste gałęzie i bujną koronę. Uwagę biegłego zwróciło to, że narysowałem też dziuplę, a ta według niego okazała się symbolem przemocy domowej" - opowiada.
Kontrowersyjne opinie
Fundacja Batorego i Stowarzyszenie Centrum Praw Ojca i Dziecka opisała w swoim raporcie ponad 80 takich kontrowersyjnych decyzji RODK-ów.
"Przyjrzeliśmy się pracy 30 z 66 tych ośrodków. I niestety okazało się, że ich funkcjonowanie oraz poziom wydawanych opinii bardzo często nie spełnia żadnych norm" - mówi jeden z autorów raportu Marek Borkowski.
RODKi zaczęły powstawać w Polsce na przełomie lat 60. i 70. jako ośrodki pomocnicze dla sądownictwa rodzinnego. Początkowo zajmowały się badaniem dzieci zanim te trafiły do poprawczaków i ośrodków wychowawczych.
Później rozszerzono ich uprawnienia także na mediacje i oceny umiejętności wychowawczych rodziców podczas rozwodów. Dzisiaj ich głównym zadaniem jest wydawanie opinii dla sądów przy sprawach rozwodowych. Są również proszone o konsultację zanim dziecko trafi do rodziny zastępczej lub adopcji.
Z raportu wynika jednak, że RODK-i nie radzą sobie z tymi zadaniami. Najwięcej kontrowersji budzi praca biegłych. "Wciąż niestety powszechnie stosują oni metody podważane przez współczesną psychologię, takie jak test kolorów Luschera, czy test zdań niedokończonych" - tłumaczy Barbara Gujska z Polskiego Towarzystwa Higieny Psychicznej.
Zbyt długie kolejki
Rodzice dzieci nie są informowani o wynikach tych badań, a biegli sądowi dowolnie wybierają ich fragmenty i na tej podstawie wydają swoje opinie.
"Efekt jest taki, że zarówno ojcowie, jak i matki czują się pokrzywdzeni. Zamiast realnej pomocy są zaskakiwani niedorzecznymi diagnozami" - mówi Marek Borkowski. Tak właśnie było w przypadku ojca, który w warszawskim RODKu opowiedział, że jest kucharzem i często dobiera wino do potraw. W diagnozie napisano, że jest alkoholikiem.
Poważnym problemem jest także długie oczekiwanie na badania. "Sąd zlecił badanie w grudniu ubiegłego roku, a odbyło się ono dopiero sześć miesięcy później" - wspomina 34-letni Krzysztof Knapik. Termin wyznaczono zresztą dopiero po trzykrotnych upomnieniach z sądu.
Stowarzyszenie Centrum praw Ojca i Dziecka uważa, że RODKi powinny zostać całkiem zlikwidowane. Miej radykalna jest Barbara Mirska ze stowarzyszenia "Damy radę", które pomaga samotnym rodzicom. "Te ośrodki pełnią bardzo ważną rolę mediacyjną i ich zadania powinny być jeszcze bardziej rozszerzone. Ale za tym powinno ewidentnie pójść lepsze wykształcenie biegłych oraz zwiększenie ich liczby. W przeciwnym razie nieprzemyślane decyzje będą dalej niszczyć ludziom życie" - uważa Mirska.