"Jest wyrok. Dom odebrany na korzyść (lojalnego wobec Mińska) Związku Polaków na Białorusi na czele ze Stanisławem Siemaszką. Od wyroku można się odwołać w ciągu 10 dni" - wyjaśnił Roman.

Reklama

Andżelika Borys, którą dwukrotnie zatrzymano w środę w drodze z Grodna do Wołożyna i ostatecznie nie wpuszczono na salę rozpraw, zapowiedziała apelację. "Adwokat będzie się odwoływał" - powiedziała. "Byłam przygotowana do takiego wyroku. Jest to wielka farsa" - dodała. Borys była przez dyrektor Domu Polskiego Teresę Sobol zgłoszona jako świadek w sprawie.

"Dla nas jest jasne, że to kwestia bardziej polityczna niż prawna. Uważamy, że to mienie Związku Polaków na Białorusi z panią Andżeliką Borys jako szefową i tak było od czasu, kiedy Wspólnota Polska ten Dom Związkowi przekazała. Wobec tego uważamy, że to jest prawowity właściciel i dysponent Domu" - powiedział PAP jeszcze przed wydaniem wyroku obecny w sądzie prezes Stowarzyszenia Wspólnota Polska Maciej Płażyński.

Milicja białoruska zatrzymała przed rozprawą nie tylko Andżelikę Borys, ale także około 30 innych działaczy nieuznawanego przez władze ZPB, którzy jechali do Wołożyna. "Zatrzymano w sumie gdzieś około 30 osób. Część została już zwolniona" - powiedziała PAP Borys.

Ona sama po raz pierwszy została zatrzymana przez milicję drogową w drodze do Wołożyna. "Drogówka zatrzymała samochód, którym podróżowałam. Powiedziano, że trzeba sprawdzić dane osobowe wszystkich osób. Spisywanie trwało dosyć długo. Potem mnie zwolniono i po raz drugi zatrzymano już przed Wołożynem, gdzie spróbowałam dojść na piechotę. Podjechał wóz, wyszło kilku funkcjonariuszy, zapakowano mnie do busa i wywieziono z powrotem do miejsca, gdzie znajdował się nasz samochód. Nie mogliśmy ruszyć ani do Wołożyna, ani do Grodna. Zostałam uwolniona dopiero przy pomocy konsula polskiego w Mińsku" - powiedziała Borys.

czytaj dalej



Reklama

"Zatrzymano Andżelikę Borys wcześniej, tak żeby się spóźniła na rozprawę, i też jej nie wpuszczono na teren sądu. Postarano się, żeby nie wszyscy mogli dotrzeć i być obecni" - skomentował to Płażyński.

Jak dodał, na rozprawę wybrano bardzo małą, 15-osobową salę, gdzie było obecnych tylko po kilka osób ze strony Związku Polaków pani Borys i ze strony związku reżimowego, konsul RP i on sam.

8 lutego Dom Polski w Iwieńcu został zajęty siłą przez białoruską milicję. Dotąd budynek pozostawał w rękach działaczy ZPB, którzy za szefową organizacji uznają Andżelikę Borys. Władze białoruskie uważają, że legalne jest kierownictwo ZPB, na którego czele stoi Stanisław Siemaszko.

Do rozłamu na dwa kierownictwa polskiej organizacji doszło po zjeździe ZPB w marcu 2005 roku, na którym wybrano na prezesa Andżelikę Borys. Władze białoruskie nie uznały tego wyboru; doprowadziły do powtórzenia zjazdu i powierzenia stanowiska prezesa Józefowi Łucznikowi, czego z kolei nie uznały władze polskie. 19 września 2009 r. nowym szefem reżimowego ZPB został Siemaszko.