Według prokuratora, podpułkownik Marek Miłosz powinien był przewidzieć ryzyko oblodzenia śmigłowca, które - jak ustaliła Komisja Badania Wypadków Lotniczych - było przyczyną wyłączenia silników i katastrofy.
Zdaniem prokuratora, pilot mimo ryzyka oblodzenia, nie włączył ręcznego trybu instalacji przeciwoblodzeniowej, pozostawiając ją w trybie automatycznym.
Obrona przekonywała, że Miłosz nie wiedział o grożącym oblodzeniu, ponieważ takiego ostrzeżenia nie zawierały dostarczone mu komunikaty meteorologiczne, a temperatura w momencie startu wynosiła ponad plus pięć stopni Celsjusza.