Głównym świadkiem przeciwko Boguckiemu jest Małgorzata Papała. W pierwszych zeznaniach opowiadała, że wieczorem 25 czerwca 1998 roku, w momencie śmierci męża, to Bogucki minął ją pod blokiem przy ul. Rzymowskiego na warszawskim Służewcu. Śledczy doszli do wniosku, że Bogucki stał na czatach i ubezpieczał prawdziwego mordercę. Cztery lata po zabójstwie 8 lutego 2002 roku młodsza inspektor Małgorzata Wierchowicz, szefowa policyjnej grupy „Generał”, zorganizowała tzw. okazanie.
Małgorzata Papała przez lustro weneckie obserwowała kilku mężczyzn. Z numerem 2 stał Bogucki. I w nim rozpoznała człowieka, który minął ją 25 czerwca 1998 roku pod blokiem. „ Ten mężyczna blisko mnie minął, nie mam co do tego wątpliwości (...) Miał taką samą fryzurę, kolor włosów. (...) ubrany był w ciemnoniebieską koszulę” – takie zeznania wdowy zaprotokołowała Małgorzata Wierchowicz.
Tyle że cztery lata wcześniej Papała zeznawała co innego. Dzień po mordzie twierdziła, że mężczyzna miał jasne włosy i brązową koszulę. 27 czerwca, że ubrany był m.in. w „koszulę w kolorze miodu”. Mówiła, że mężczyzna miał jasne włosy. Tymczasem Bogucki, którego rozpoznała cztery lata później, to... brunet.
Zapytaliśmy Małgorzatę Wierchowicz, dlaczego uznała zeznania wdowy za wiarygodne? „Nie ma możliwości odniesienia się do pytań ze względu na tajemnicę prowadzonego postępowania” – odpisał nam podinspektor Krzysztof Hajdas z KGP.
Po 12 latach śledztwa Wierchowicz odchodzi na emeryturę. Informację potwierdził Mariusz Sokołowski, rzecznik komendanta głównego policji. Faktycznie to Wierchowicz kierowała śledztwem w sprawie mordu na generale. Rozmawialiśmy z policjantami, którzy w ubiegłym roku analizowali wyniki 12-letniej pracy policjantki i prawej ręki – prokuratora Jerzego Mierzewskiego z warszawskiej prokuratury apelacyjnej. Usłyszeliśmy, że jej odejście daje szansę na nowe otwarcie śledztwa. Przez lata Wierchowicz forsowała tylko jedną wersję wydarzeń. Jej zdaniem za mordem stał Edward Mazur.