W toczącej się przed Sądem Okręgowym w Warszawie sprawie o współudział w mordzie gen. Papały oskarżeni są Andrzej Z., ps. Słowik, i Ryszard Bogucki. Grozi im dożywocie, nie przyznają się do winy. Boguckiego jako osobę obecną w pobliżu miejsca zbrodni M. Papała rozpoznała podczas okazania w lutym 2002 r.

Reklama

"Na nieścisłości w pierwszych zeznaniach wpłynął ogrom emocji" - powiedziała w czwartek przed sądem M. Papała, która w sprawie ma status oskarżyciela posiłkowego. Pierwsze zeznania złożyła ona jeszcze w nocy z 25 na 26 czerwca 1998 r., bezpośrednio po śmierci męża.

W lutym, podczas pierwszej rozprawy, oskarżający w sprawie prok. Jerzy Mierzewski mówił, że bezpośredni udział w zabójstwie miały "co najmniej" trzy osoby, w tym Bogucki, który "w ramach podziału ról prowadził obserwację i zapewnił bezpieczny odwrót zabójcy". Powołał się na fakt, że żona Papały zapamiętała parę, która ją mijała w pobliżu miejsca zbrodni już po strzale; w śledztwie w mężczyźnie z tej pary rozpoznała Boguckiego. W czwartek mówiła, iż był to młody mężczyzna, krępej budowy ciała, wysportowany, miał krótkie włosy i był w niebieskiej koszuli z podwiniętymi rękawami. W pierwszych zeznaniach, które sąd odczytał, M. Papała mówiła, że nie potrafi dokładnie opisać pary, mężczyzna miał być krępy i mieć brązową koszulę.

"Można dopatrzyć się pewnych nieścisłości, ale były ogromne emocje, potem one opadają, przychodzi spokój i można wszystko usystematyzować" - mówiła oskarżycielka posiłkowa.

Bogucki pytał ją, czy jego wygląd zmienił się od 1998 r. "Na pewno się pan różni niż 12 lat temu, zeszczuplał pan" - odpowiedziała M. Papała.

Bogucki w lutym przed sądem, po odczytaniu aktu oskarżenia, zwracając się do Małgorzaty Papały, powiedział, że jest mu przykro, iż jej mąż zginął, ale on nie wie, kto go zabił i dlaczego. Wyraził też nadzieję, że obciążając go, czyni to ona "w sposób nieświadomy".