Wyszyńska już złożyła pozew do sądu pracy i zapowiada, że złoży też pozwy cywilne. Szefostwo „Wiadomości” pożegnało się z nią w marcu. Argumenty pracodawcy były dwa – niskie wyniki w badaniach wizerunkowych i fatalna sytuacja finansowa spółki. Choć prezenterka nie złamała żadnego z punktów kontraktu, usłyszała, że nie dostanie z TVP ani grosza. Bo telewizji na to nie stać. Kilka dni temu wniosła sprawę do sądu.
– Przyklejono mi łatkę niepopularnej, nielubianej dziennikarki na podstawie badań, których nie widziałam. A jeszcze w zeszłym roku zarząd przedłużał mi kontrakt, powołując się na podobne badania, w których wypadłam dobrze – mówi Wyszyńska. Zapowiada, że będzie walczyć o dobre imię i odszkodowanie. Pozwana zostanie nie tylko TVP, ale też jej obecny prezes Romuald Orzeł i szef „Wiadomości” Jacek Karnowski. Ten nie chciał komentować sprawy. Rzecznik TVP Stanisław Wojtera zasłonił się tajemnicą służbową.
Prezenterka nie chce zdradzać finansowych szczegółów swojego kontraktu. Ale z umowy wynika, że powinna dostać odpowiednik 9-miesięcznej pensji: półroczne wypowiedzenie plus pieniądze za trzymiesięczny zakaz podejmowania pracy u konkurencji. Razem z odszkodowaniem, odsetkami i kosztami procesu kwota, jaką telewizja będzie musiała jej wypłacić, może sięgnąć miliona złotych.
– A to tylko czubek góry lodowej – twierdzą związkowcy w TVP. Właśnie ruszają tu grupowe zwolnienia. Lista ma liczyć nawet 1100 osób. Część z nich na pewno pójdzie do sądu.
Już teraz toczy się 45 spraw wytoczonych spółce przez zwolnionych pracowników. Od maja 2006 r., kiedy w fotelu prezesa TVP zasiadł Bronisław Wildstein, osoby, których pozbyto się z TVP, wytoczyły spółce 84 procesy. Od tego czasu 18 osób sprawy wygrało, z jedną TVP podpisała ugodę, 10 postępowań umorzono, a w przypadku 9 osób powództwo oddalono. – Nie mam wiedzy, jak wygląda średnia w innych spółkach, i nie potrafię ocenić, czy na przestrzeni kilku lat to dużo czy mało. Raport NIK wykazał pewne niedoskonałości w procedurach, ale są one na bieżąco naprawiane. W tej chwili nie ma mowy o naruszeniach – mówi Wojtera.
Jak „DGP” zdradził rzecznik, zwolnienia w przyszłym roku mają przynieść ok. 60 mln zł oszczędności. W tym roku oszczędności z tego tytułu nie będzie – z uwagi na konieczność wypłaty odszkodowań. Ale i na nich można, jak widać, próbować oszczędzać.
Barbara Sowa: Wniosła pani sprawę do sądu, bo chce Pani wrócić na wizję?
Małgorzata Wyszyńska: Do tych "Wiadmości"? Nie. Dziennikarz ma jedno nazwisko i jedna twarz. Myślę, że dla ludzi którzy przyszli do tego programu z Jackiem Karnowskim kariera skończy się razem z kampania prezydencką. Oglądam serws i zastanawiam się czy tak rzeczywiście wygląda Polska w której żyjemy. Jest mi po prostu wstyd za niektórych dziennikarzy.
B.S. Chyba żaden z pracowników "Wiadomości" nie ma do końca czystych rąk. Serwis TVP1 najpierw za czasów Kwiatkowskiego promował lewicę, potem PiS, Libertas.
M.W. Ale nigdy nie było aż tak otwartej propagandy. W serwisie nie ma teraz miejsca na dyskusję czy bunt.
B.S. Pani się buntowała?
M.W. Byłam niewygodna, bo nie chciałam wypełniać w ciemno wszystkich poleceń. Jacek Karnowski celowo ograniczał liczbę moich dyżurów i zepchnął mnie na weekendy, bo wtedy przeważnie nic się nie dzieje, jest mało materiałów politycznych. Być może także chciał się pozbyć wszystkich ludzi, którzy pamiętali go jeszcze z czasów, gdy prezesem TVP został Andrzej Urbański, a Karnowski z wielkim hukiem rozstawał się z TVP twierdząc, że nie będzie pracował z politykami. Po kilkunastu miesiącach nie miał już jednak obiekcji i od tego samego Andrzeja Urbańskiego przyjął propozycję kierowania "Panoramą".
B.S. Ile pieniędzy jest pani winna TVP?
M.W. Nie tylko o pieniądze chodzi. Głównie o dobre imię. Władze telewizji chcą osłabić moją pozycję na rynku głosząc, że rzekomo jestem nielubiana przez widzów. To dziwne, bo jeszcze w zeszłym roku byłam w pierwszej dziesiątce najbardziej lubianych prezenterów. Gdy teraz poprosiłam o badania pokazano mi tylko z daleka ich okładkę. W sądzie już w ten sposób nie zrobią.