To dla Lecha Wałęsy wspaniała wiadomość. Borykający się z poważnie szwankującym sercem były prezydent może liczyć na lancet mistrza nad mistrzami. I to w Polsce, a nie tułając się po świecie. Myślał o przeszczepie w Houston. Sam jednak wyznał "Faktowi", że byłby spokojniejszy, gdyby poddał się operacji w kraju. Teraz może spać spokojnie. Jeśli zabieg okaże się nieunikniony, jego serce wymieni na nowe sam Zbigniew Religa. Dotychczasowy minister zdrowia nie wahał się ani sekundy. "Jasna sprawa!" - natychmiast zadeklarował pomoc Lechowi Wałęsie.

Reklama

Zbigniew Religa nie operował, odkąd przed dwoma laty został ministrem zdrowia. Odłożył lancet, by poświęcić się polityce. Ale nadal trudno o lepszego kardiochirurga. "Jest kilka osób w Polsce, które mogą bardzo bezpiecznie przeprowadzić transplantację serca. W dalszym ciągu uważam, że ja również zrobiłbym to dobrze" - mówi skromnie.

Profesor Religa zastrzega, że nie zna dokumentacji choroby Lecha Wałęsy. Ma wątpliwości, czy przeszczep okaże się konieczny. Również osobiście lekarze byłego prezydenta niczego nie przesądzają. "Wyniki badań prezydenta się polepszyły" - uspokaja prof. Joanna Muszkowska-Penson, domowy lekarz Lecha Wałęsy od 1980 roku.

Ostateczna decyzja ma zapaść w grudniu, po kolejnych gruntownych badaniach. Jeśli transplantacja okaże się niezbędna, Lech Wałęsa może skorzystać z polskich klinik. "Są na światowym poziomie, jak te w USA. Gdybym sam miał mieć przeszczep, wybrałbym Śląskie Centrum Chorób Serca w Zabrzu" - zapewnia Religa.

Czy właśnie tu pochyli się nad sercem historycznego przywódcy "Solidarności"? Oby nie było to konieczne. Lech Wałęsa może jednak być pewien, że w razie potrzeby trafi w najlepsze ręce - uważa "Fakt".