To oznacza, że straciliśmy szansę na odkrycie tajemnicy śmierci Papały tak zwaną okrężną drogą, poprzez dotarcie do wysoko postawionych wspólników Mazura. Bo według katowickich prokuratorów tych wspólników po prostu nie było.

Minister sprawiedliwości prof. Zbigniew Ćwiąkalski w rozmowie z DZIENNIKIEM podkreśla jednak: "Umorzenie tego postępowania nie przekreśla szansy na sprowadzenie Mazura do Polski czy rozwikłanie zagadki śmierci gen. Papały".

Reklama

Edward Mazur, polonijny biznesmen z Chicago, jest dziś dla polskiej prokuratury najważniejszym podejrzanym w sprawie zamachu na byłego komendanta głównego policji. Nieosiągalnym jednak. Próba doprowadzenia do jego ekstradycji z USA do Polski zakończyła się w lipcu tego roku gorzką porażką - amerykański sąd nie zgodził się na wydanie Mazura Polsce.

Pięć lat temu biznesmen był w kraju, a prokuratura miała go w swoich rękach i była bliska postawienia mu zarzutu zlecenia zabójstwa Papały. Mazur został po kilkunastu godzinach zwolniony. Dlaczego? Czy ktoś go chronił? Czy byli to wysocy urzędnicy MSWiA, na których imieniny udał się niemal wprost z aresztu, a dopiero potem wyjechał do USA? Katowicka prokuratura miała znaleźć odpowiedzi na te pytania. Według niej spisku nie było, a Mazur został wypuszczony zgodnie z prawem.

Reklama

To ciężki cios dla trwającego od 9 lat śledztwa. Gdyby okazało się, że Edward Mazur miał w Polsce wspólników, którzy pomogli mu uniknąć więzienia, można byłoby pójść tym tropem. I znaleźć brakujące elementy w sprawie Papały: komu zależało na jego śmierci, kto stał za zabójstwem. Umorzenie nie oznacza jednak, że w 2002 roku nie należało biznesmena zatrzymywać.

"Samo zatrzymanie M. oceniamy, podobnie jak sąd, jako zasadne. Czy należało z posiadanymi wówczas dowodami zwrócić się do sądu z wnioskiem o areszt, jest kwestią indywidualnych ocen. Dziś wiemy, że materiał dowodowy zebrany już po 2002 roku potwierdził zeznania świadka Artura Z." - mówi Jerzy Gajewski z prokuratury w Katowicach.

To właśnie zeznania Z. ps. Iwan, członka tzw. klubu płatnych morderców z Gdańska, pogrążyły w 2002 roku Mazura. Artur Z. rozpoznał w chicagowskim biznesmenie człowieka, który kilka lat wcześniej nakłaniał go do przyjęcia zlecenia na zamach na gen. Papałę.

Reklama

"Iwan" rozpoznał Mazura także podczas okazania.

Dlaczego tak mocny dowód nie wystarczył do postawienia zarzutów? Z naszych informacji wynika, że prokuratorzy, przesłuchując Z., popełnili błąd. Nie uprzedzili go o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań.

Obrońcy Mazura mogliby więc podważyć oskarżenie twierdząc, że "Iwan" z premedytacją kłamał, bo wiedział, że bez formalnego pouczenia o karze nic mu za to nie grozi.

Prawdopodobnie obawa przed takim właśnie scenariuszem zdecydowała w 2002 r. o wypuszczenia Mazura z aresztu. I choć w trakcie następnych lat śledztwa zdobyto inne dowody potwierdzające słowa Z. - to Edward Mazur był już za granicą.

Jachowicz: Gorzka porażka polskiego wymiaru sprawiedliwości

Jerzy Jachowicz, publicysta DZIENNIKA: Ta decyzja jest kolejną gorzką porażką polskiego wymiaru sprawiedliwości. Już werdykt sądu amerykańskiego o niewydaniu Polsce Edwarda Mazura oddalił możliwość rozwikłania zagadki śmierci gen. Marka Papały. Obecne umorzenie odcina kolejną odnogę, która mogła rzucić jakiś snop światła na sprawę zabójstwa byłego komendanta głównego policji.

Pamiętam jak dziś, kiedy w lutym 2002 r. przybiegł do mnie jeden z policjantów z grupy prowadzącej śledztwo w sprawie zabójstwa gen. Papały. Powitał mnie okrzykiem: „Pan wie, co się stało? To skandal”. I opowiedział mi, jak Edward Mazur znalazł się na wolności. Z rąk policji i prokuratury kazał go wypuścić ówczesny szef prokuratury krajowej Karol Napierski, a wsparli go oficerowie Urzędu Ochrony Państwa, którzy zaświadczyli, że biznesmen jest czysty, a jego działania kontrolują służby.

Umorzenie to poświadcza niemoc prokuratury w spenetrowaniu i precyzyjnym zbadaniu tego, co się nazywa „układem”. Wiem, że to słowo zostało mocno zdeprecjonowane przez jego nadużywanie w ostatnich kilku latach. Jest jednak rzeczą niewątpliwą, że do Edwarda Mazura to słowo pasuje jak ulał. Bo on tkwił w układzie.

Była to sieć wielorakich, nigdy do końca nieokreślonych powiązań Mazura. Były to więc powstałe jeszcze pod koniec lat 70. związki z wysokimi oficerami SB, którzy w wolnej Polsce rozpoczęli działalność biznesową.

Z oficerami różnych szczebli UOP, z których część wywodziła się z czasów PRL. Bliskie kontakty handlowe zrodzone w latach 90. z polskimi firmami prowadzonymi przez polityków związanymi z lewicą postkomunistyczną, a będących w przeszłości agentami SB.

Ścisłe związki z tzw. układem wiedeńskim, w którym wielki biznes jest splątany ze służbami specjalnymi i zarazem gangsterami, w tym z bossami gangu pruszkowskiego podwiązanymi również pod służby różnych krajów. Wreszcie Edward Mazur pozostawał w bliskich przyjaźniach z działaczami i sympatykami SLD.

Już z tej powierzchownej mapy związków Mazura w Polsce jasno wynika, że ogromna grupa ludzi mogła być zainteresowana, aby jak najszybciej uwolnić go z rąk prokuratury. A przecież polecenie, czy mocna sugestia, że "Mazur jest czysty", nie dotarła do Napierskiego, a wcześniej pewnie jeszcze do kogoś „z góry” na piśmie.

Tych grup i grupek interesów, wśród których Mazur czuł się jak ryba w wodzie i miał jednocześnie swoje interesy, jest sporo. I nikt z tamtego towarzystwa nie ma ochoty sypać. Stąd bezradność prokuratury.