Pierwsze dzielnice Warszawy darmowy internet otrzymają już za kilka miesięcy, a do końca 2010 r. bezpłatną siecią pokryte zostanie całe miasto. Za wszystko zapłaci samorząd. "To technologia przyszłości, która powinna być dostępna tak jak bieżąca woda" - mówi DZIENNIKOWI rzecznik stołecznego ratusza Tomasz Andryszczyk.

Reklama

W całym kraju miejsc z bezprzewodowym dostępem do darmowego internetu jest niemal 1,7 tys. W Rzeszowie udało się pokryć sygnałem ponad połowę powierzchni miasta, w Krakowie jest on dostępny na Rynku Głównym, zaś w Poznaniu rozstawione w centrum nadajniki zapewniają szybką łączność na całym Starym Mieście. Władze Poznania nie zamierzają na tym poprzestać. Prace nad szacowaniem wdrożenia systemu w pozostałych dzielnicach dobiegają powoli końca. Do pokrycia całego miasta bezprzewodowym internetem przymierza się również Gdańsk.

Zdaniem pytanych przez DZIENNIK ekspertów, taką bezprzewodową siecią zwaną popularnie WiFi, bez większego trudu, w stosunkowo krótkim czasie można byłoby pokryć obszar całej Polski - tak jak stało się to w przypadku sieci komórkowych. "To dobry sposób na zagospodarowanie tzw. " białych" plam, czyli miejsc, w których mieszkańcy nie mają żadnej innej możliwości na korzystanie z internetu, bo żadnemu dostawcy się nie opłaca" - twierdzi Jacek Strzałkowski z Urzędu Komunikacji Elektronicznej, który z myślą o samorządach, ogłosił przetargi na częstotliwości dla bezprzewodowego dostępu do internetu.

Koszty przedsięwzięcia nie są wielkim problemem. Zbudowanie sieci internetowej w dużej aglomeracji to koszt rzędu trzech - czterech milionów złotych. Znacznym ułatwieniem dla zainteresowanych jest to, że pieniądze na budowę sieci można uzyskać z unijnych funduszy. Na takie rozwiązanie zdecydowało się 11 samorządów województwa śląskiego, które w czerwcu wystąpiły w przetargu UKE na częstotliwości pod budowę sieci internetowej. Ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego dostali aż w 85 proc. sumy całej inwestycji.

Problemem jest za to opór urzędników. "Z jednej strony staramy się o pieniądze z Unii, a z drugiej musimy się liczyć, że będziemy mieli na głowie kontrole UOKiK i kary Komisji Europejskiej" - zauważa wiceprezydent Katowic Arkadiusz Godlewski. Chodzi o unijne dyrektywy, dotyczące nieuczciwej konkurencji i niedozwolonej pomocy państwowej. "Bo bezpłatny internet finansowany przez samorządy i ze środków unijnych nie może tworzyć nieuczciwej konkurencji dla komercyjnych dostawców" - mówi pełnomocnik prezydenta Poznania do spraw infrastruktury komunikacyjnej Tadeusz Szkudlarz.

Z tego powodu władze Pragi i Barcelony, które kilka lat temu zaczęły budowę miejskich sieci internetowych musiały zaniechać realizacji pomysłu na tak szeroką skalę.

Na szczęście udało się znaleźć wyjście z sytuacji. Polski i europejskie miasta zaoferowały dostęp do internetu o mniejszej przepustowość i w ograniczonym zakresie. Użytkownicy nie mogą np. ściągać filmów, muzyki i przeglądać niektórych stron. Dostają za to możliwość korzystania z poczty, komunikatorów oraz serwisów informacyjnych.

Eksperci i przedstawiciele samorządów przekonują, że dostęp do internetu nawet w takim zakresie wystarczy, by w Polsce dokonał się skok cywilizacyjny. "Bo dziś już sam brak dostępu do internetu oznacza wykluczenie ze społeczeństwa" - mówi Tadeusz Szkudlarz.