Według nieoficjalnych danych przez pięć lat wojny irackiej terroryści zabili około 300 tłumaczy i współpracowników wojsk koalicji. "Każdy z nas doskonale wie, że wyprowadzenie Polaków i Amerykanów dla nas wszystkich oznacza wyrok" - mówił w Diwanii jeszcze przed wycofaniem wojsk jeden z Irakijczyków pracujący jako tłumacz.

Reklama

"Bojówkarze nie pozostawiali złudzeń. Nawet gdy tłumacze byli w towarzystwie polskich żołnierzy, pokazywali im gest podrzynania gardła. Śmiercią groziły im anonimy. Musieliśmy ich chronić już w Iraku" - mówi DZIENNIKOWI jeden z polskich oficerów.

Jak im pomóc?

Rządowy program pomocy dla współpracowników dotyczy osób, które "w trakcie współpracy zgłaszały istotne pogorszenie warunków życia lub zagrożenie życia, będące konsekwencją współpracy z polskimi kontyngentami”.

Tacy współpracownicy mieli do wyboru dwie formy pomocy: jednorazową wypłatę 40 tysięcy dolarów na urządzenie sobie życia w Iraku lub w innym kraju poza Polską. Druga forma pomocy to ewakuacja wraz z rodziną do Polski i pomoc w ułożeniu na nowo życia w naszym kraju.

Nie wiadomo, ilu Irakijczyków przyjęło 40 tysięcy dolarów zapomogi i zdecydowało się na pozostanie w Iraku.

Ministerstwo Obrony Narodowej wydało oficjalny komunikat, w którym poinformowało, że pierwsza 25-osobowa grupa współpracowników polskiego kontyngentu jest już w Polsce. Umieszczono ich w specjalnym tajnym ośrodku w Kotlinie Toruńskiej.