Adam Bielecki od 2006 r. przez 12 miesięcy pracował w angielskim Blackpool na budowie. Pół roku temu jego firma zaczęła zwalniać pracowników i Polak zaczął myśleć o wyjeździe. "Kolega pracował w Norwegii i w kilka dni załatwił mi nową pracę. Też na budowie, ale za dwa razy więcej. Teraz koledzy z Anglii dzwonią do mnie, żebym im pomógł się przenieść" - mówi DZIENNIKOWI. Bielecki wylicza, że minimalna płaca na Wyspach daje 5,73 funta za godzinę, w Norwegii - 10 funtów, a dziennik "Daily Mirror" twierdzi, że 20 tys. Polaków już przeniosło się do skandynawskiego eldorado.

Reklama

Wzrost liczby Polaków zainteresowanych pracą w Norwegii potwierdza norweskie biuro konsultacyjne Polish Connection w Oslo.

"Rzeczywiście od końca 2007 r. zauważyliśmy, że coraz więcej osób, które szukają u nas pracy, przyjeżdża prosto z Wielkiej Brytanii. Najwyraźniej Anglia przestała być dla nich atrakcyjnym celem emigracji zarobkowej. Norwegia jest chyba bezpieczniejszym wyborem" - przyznaje dyrektor biura Aleksandra Eriksen.

Wybór emigrantów jest często bardzo racjonalny. Janusz Lewandowski, europoseł PO i ekspert Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, twierdzi, że kraje skandynawskie mają szansę uniknąć dotkliwych skutków kryzysu bankowego. "Tamtejsze banki budowały swoją pozycję na tradycyjnej działalności, a nie na operacjach finansowych. Na przykład w Szwecji bankowość rządzi się prawami konserwatywnymi i raczej pozyskuje kapitał z lokat i kredytów, a nie z ryzykownych operacji giełdowych" - mówi.

Większość naszych rozmówców mówi jasno: rynek brytyjski nie daje im poczucia bezpieczeństwa. "Na Wyspach sytuacja jest niestabilna, dlatego razem z chłopakiem zdecydowałam się na przeprowadzkę" - dodaje Małgorzata Wróblewska, która od dwóch lat pracuje w Londynie i szykuje się do wyjazdu do Holandii, obok Skandynawii i Hiszpanii uznawanej za stosunkowo najbardziej atrakcyjny rynek pracy.

29-letni Jakub Niewiadomski od czterech lat pracuje w międzynarodowej firmie komputerowej w Londynie. Kilka miesięcy temu poprosił pracodawcę o przeniesienie do oddziału firmy w innym kraju europejskim. Zgodę dostał, teraz musi podjąć tylko decyzję, dokąd chce jechać. Do wyboru ma Szwajcarię lub Hiszpanię. "Tam nie tylko, że będę lepiej zarabiał, ale też spokojniej żył. Na Wyspach przerażają mnie pogarszające się warunki finansowe - mieszkania są drogie, funt słaby, a londyńska firma, w której pracuje moja narzeczona, rozważa poważne cięcia zatrudnienia" - mówi Niewiadomski.

W starciu z prężnymi gospodarkami Niderlandów i Skandynawii Polska jest wciąż mało konkurencyjna. Krystyna Iglicka z Centrum Stosunków Międzynarodowych w Warszawie tłumaczy, że łącznie do kraju wróci najwyżej jedna trzecia wszystkich emigrantów, a bogatsze gospodarki Zachodu przejmą całą resztę.