Inne / Wojciech Jargilo

Pracujący od dwóch lat w jednej z restauracji w Birmingham 34-letni Wiesław jeszcze kilka dni temu chciał wracać z rodziną do Polski. Rozmyślił się, gdy w ciągu ostatniego miesiąca kurs funta wzrósł z 4,18 zł do 4,85 zł, osiągając najwyższą wartość w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy. "Nikt się nie spodziewał, że sytuacja tak drastycznie się zmieni. Jeszcze dwa miesiące temu słyszałem prognozy mówiące o tym, że do końca roku funt spadnie do 3 zł" - mówi.

Reklama

Głównie z tego powodu, jak szacowali eksperci, do Polski miało wrócić w przyszłym roku nawet 400 tys. osób. "Teraz mało kto chce wracać. Funt sięgający 5 zł to dla nas wielka radość, odbicie się od dna" - mówi Adam Skorupiński, redaktor wydawanej w Londynie polonijnej gazety "Goniec".

Zdaniem specjalistów emigranci nie będą wracać nie tylko dlatego, że im się to nie opłaca. "Wolą przeczekać kryzys w Wielkiej Brytanii, bo tam sytuacja jest bardziej przewidywalna niż w Polsce. Poza tym zmiana pracy w tej chwili obarczona byłaby zbyt dużym ryzykiem" - twierdzi Krystyna Iglicka, ekspert od spraw migracji Centrum Stosunków Międzynarodowych.

Znawcy rynku pracy podkreślają, że sytuacja, w której globalny kryzys zatrzymuje emigrantów zamiast zachęcać do powrotu, to znany od dawna mechanizm. "Podobnie było już w 1973 r. podczas kryzysu paliwowego. Wtedy również wszyscy spekulowali na temat powrotów emigrantów do swych krajów. Tak się jednak nie stało. Ukuto wówczas powiedzenie, że nie ma bardziej stałego imigranta niż imigrant czasowy" - opowiada Iglicka.