Przed krakowskim sądem ruszył proces trzech mężczyzn, oskarżonych o zabójstwo pięciu osób z kręgu właścicieli i pracowników kantorów, oraz usiłowanie zabicia kolejnych dwóch. Media nazwały ich gangiem zabójców. Bezwzględni mordercy byli gotowi na likwidację ewentualnych świadków swoich napadów, w tym dzieci.

Reklama

Wszyscy oskarżeni pochodzą z rejonu Kielc i Skarżyska-Kamiennej. Decydujący - według prokuratury - o napadach Tadeusz G. jest rolnikiem, hodowcą truskawek. Wojciech G. pracował w zakładach Mesko i pomagał przy zdobywaniu i przerabianiu broni. Jacek P., bezrobotny, był na utrzymaniu rodziny.

Na swoje ofiary wybierali handlarzy walutą. Obserwowali ich przez wiele dni, by poznać ich obyczaje. Najpierw strzelali, a dopiero potem rabowali pieniądze.

Prokuratura oskarżyła Tadeusza G., Jacka P. i Wojciecha W. o dokonanie zabójstwa w Kraśniku (w grudniu 2005 roku), usiłowanie zabójstwa w Sosnowcu (w styczniu 2006 roku), zabójstwo w Tarnowie (styczeń 2007), zabójstwo i usiłowanie zabójstwa w Piotrkowie Trybunalskim (styczeń 2007) i podwójne zabójstwo w Myślenicach (luty 2007).

Większy łup zabójcy zrabowali tylko w dwóch przypadkach - w Kraśniku (70 tys. zł) i Myślenicach (164 tys. zł).

Wszyscy oskarżeni postrzegani byli jako normalni, sympatyczni i życzliwi ludzie, mieli rodziny. Tylko jeden z nich był w przeszłości karany za umyślne paserstwo.

W śledztwie tylko Jacek P. przyznał się do winy. Pozostali oskarżeni twierdzą, że są niewinni. Grozi im dożywocie.