Ministerstwo pracy poinformowało, że do rządowego projektu ustawy w tej sprawie został dodany zapis o abolicji dla kobiet, które nie płaciły pełnej składki podczas urlopu macierzyńskiego. Dziś prezydium sejmowej komisji polityki społecznej poprosi premiera Tuska, aby zaapelował do ZUS o rezygnację z tych roszczeń do czasu wejścia w życie nowych przepisów.

Reklama

"Osiągnęliśmy połowiczny sukces. Będziemy jeszcze walczyć o to, aby abolicja objęła również panie, które zalegają ze składkami z urlopu wychowaczego" - mówi DZIENNIKOWI wiceprzewodnicząca komisji Joanna Kluzik-Rostkowska z PiS.

Same zainteresowane ostrożnie podchodzą do tych rewelacji, bo - jak tłumaczą - zaległości za urlopy wychowawcze stanowią trzy czwarte kwoty, jakiej rząda ZUS. "Satysfakcją będzie decyzja o pełnej abolicji. Ale jesteśmy dobrej myśli" - mówiła po wyjściu z posiedzenia komisji Elżbieta Urban, jedna z walczących z ZUS-em kobiet.

Problem dotyczy 46 tys. Polek, które w latach 1999-2006 prowadząc działalność gospodarczą poszły na urlopy macierzyńskie i wychowawcze. Kilka lat temu ZUS przypominał sobie o tych matkach, która nie płaciły pełnych składek i zażądał ich zwrotu razem z odsetkami. Część spraw skończyła się w sądzie., w niektórych przypadkach do akcji wkroczył nawet komornik.

Reklama

"Traktują nas jako oszustki, ale ja przecież uczciwie płaciłam, tak jak mi kazano. Z jakiego powody mam teraz płacić karę?" - skarży się Ewa Stryjewska z Mysłowic, od której ZUS domaga się 20 tys. złotych. Stryjewska kilkanaście lat temu razem z mężem otworzyła małą ciastkarnię. Kiedy urodziła córkę nie zrezygnowała z prowadzenia firmy. Ponieważ w tym czasie zmieniała się ustawa o ubezpieczeniu społecznym, poszła zapytać urzędników ZUS, co powinna zrobić. Dowiedziała się, że ma płacić jedynie składki zdrowotne.

Rok później działalność gospodarczą zamknęła, a w roku 2007 dostała od ZUS dokument, że nie zalega urzędowi z żadnymi płatnościami. Tymczasem miesiąc temu dowiedziała się, że jednak powinna zapłacić składki, bo... źle ją wtedy poinformowano. Rzecznik ZUS Przepysław Przybylski nie chce komentować sprawy.