Posypywanie oblodzonych jezdni chlorkiem sodu ma fatalne konsekwencje ekologiczne - wynika z badań naukowców z Minnesoty. Przebadali oni 40 jezior, kilkanaście rzek i wiele studni w USA, z których czerpana jest woda pitna. Niemal wszędzie zanotowali podwyższone zasolenie. Nawet 70 proc. soli z ulic trafia do ekosystemów wodnych i wód gruntowych.

Reklama

Co roku na ulice Minneapolis wysypywane jest 350 tys. ton chlorku sodu. Naukowcy alarmują, że z powodu większego zasolenia wyginąć może znaczna część ryb i roślin słodkowodnych. Jedynym sposobem na powstrzymanie tego procesu jest radykalne zmniejszenie ilości używanego do posypywania chlorku. Receptą na zaśnieżone drogi miałoby być częstsze odśnieżanie.

Problem występuje także w Polski miastach. W większości system odwadniania ulic nie jest skierowany do oczyszczalni, a prowadzi wprost do rzek. Trafiają więc tu wszelkie smary i oleje, które wyciekają z samochodów, a zimą także ogromne ilości soli. Rozwiązaniem byłoby stosowanie piasku zamiast soli, ale ten zapycha studzienki, które podczas wiosennych roztopów nie są w stanie przejąć całej wody.