Kastracja zwierząt podzieliła posłów już na pierwszym posiedzeniu parlamentarnego zespołu przyjaciół zwierząt. Joanna Mucha z PO przekonywała, że potrzebne są przepisy wprowadzające obowiązek kastracji psów i kotów. Kto tego nie zrobi, musiałby płacić wyższy podatek od zwierzęcia hodowlanego. Ta metoda walki z plagą bezdomnych zwierząt jest skutecznie od lat stosowana w krajach Europy Zachodniej, pisaliśmy też o niej w ubiegłym tygodniu w DZIENNIKU.
Pomysł nie spodobał się pozostałym posłom z zespołu. Marek Suski stwierdził, że kastracja to okaleczenie zwierząt, przez które psy tracą osobowość. Niespodziewanie poparli go Joanna Senyszyn z SLD i Eugeniusz Kłopotek z PSL. „Kastrowane zwierzęta tyją i stają się ociężałe. Podwiązywanie jajowodów u suczek byłoby lepsze, i to tylko w schroniskach, bo tam zwierzęta narażone są na wzmożony popęd seksualny" - tłumaczyła posłanka Senyszyn.
Przeciwko takim stwierdzeniom zaprotestowała ostro w liście otwartym Koalicja na rzecz Zwierząt. Ekolodzy nie zostawiają na posłach suchej nitki i nazywają ich wypowiedzi niemerytorycznymi i nieodpowiedzialnymi. „Przerażające jest, że tak nieodpowiedzialne i będące w sprzeczności z faktami opinie wygłasza parlamentarzysta, którego zadaniem powinno być dbanie o miejsce Polski w Europie” - napisali o wypowiedzi posła Suskiego.
Według szacunków w Polsce może żyć nawet milion bezdomnych psów i kotów. Organizacje zrzeszone w Koalicji na rzecz Zwierząt walczą o poprawę ich losu, a jednocześnie o ograniczenie rozrodu. „Szkoda, że Państwo Posłowie nie dostrzegają zza ław poselskich mizerii w polskich schroniskach, tragicznych warunków, w jakich żyją zwierzęta, chorób i głodu” - napisali do posłów.