Karton po pizzy to przecież papier, więc najczęściej segregując śmieci, wrzucamy go do pojemnika z makulaturą. Niestety nie jest to takie proste, a pudełka to wręcz kłopot dla firmy przetwarzającej surowce. Wszystko dlatego, że na kartonach często zostają ser i tłuszcz (nie mówiąc już o niedojedzonych kawałkach ciasta), które mogą skutecznie zniszczyć całą partię przetwarzanego papieru.

Reklama

Problem resztek jedzenia ma mniejsze znaczenie przy odzyskiwaniu surowców ze szkła, plastiku czy metalu, bo robi się to metodą termiczną. Inaczej jest z papierem. Ten trafia do wielkich zbiorników, gdzie mieszany jest z wodą. Wiadomo, że tłuszcz oddziela się od wody i pływa po powierzchni. Gdy potem woda jest odsączana, tłuszcz zostaje i bardzo utrudnia łączenie się włókien celulozy w papkę, która jest efektem końcowym przetwarzania papieru (potem można z niej produkować np. wytłoczki na jajka). W papce zostają więc dziury i nacieki, które znacznie obniżają wartość odzyskanego surowca.

Choć ciśnie się pytanie, czy faktycznie trochę sera na pudełku może mieć aż taki wpływ. Otóż może. Policzono to w USA. W całym kraju straty z powodu resztek jedzenia na kartonach szacowane są na 700 mln dolarów. Tylko w Phoenix jest to milion dolarów rocznie. Jako to możliwe? Po prostu Amerykanie (ale Polacy też) jedzą bardzo dużo pizzy. Ze 129 tysięcy ton odpadów przetworzonych w Phoenix w 2008 roku aż siedem procent to kartony po pizzy!

Na szczęście jest wyjście z tej sytuacji, choć nieco uciążliwe. Z reguły jedzeniem zabrudzona jest tylko część kartonu. Należy ją oderwać i wyrzucić do zwykłych śmieci, a czyste fragmenty wrzucić do makulatury. Zawsze można też pizzę zjeść na miejscu.