DZIENNIK od pół roku walczy o prawo do darmowego znieczulenia podczas porodu. Co chwilę napływają do nas kolejne wstrząsające opowieści kobiet, które cierpiały męki, bo nie było je stać na wydatek rzędu kilkuset złotych, albo lekarz uznał, że zabieg jest tylko fanaberią kobiety.

Reklama

Opisaliśmy dramat Anny Wójtowicz rodzącej w warszawskim szpitalu na Solcu - placówce cieszącej się dobrą sławą, świeżo po remoncie, legitymującej się certyfikatami jakości. Kobieta przez kilkanaście godzin błagała tam lekarza o ulgę w bólu. Chciała za ten zabieg zapłacić. Oficjalna stawka na stronie internetowej szpitala to 600 zł. Tymczasem usłyszała, że skoro nie ma wskazań medycznych, to anestezjolog nie przyjdzie, bo mu się to nie opłaca. Lekarz uznał, że wykonywanie płatnych zabiegów nie należy do jego obowiązków.

”Tak długo jak znieczulenie będzie płatne i traktowane jak luksus, a nie zabieg, do którego każda pacjentka ma prawo, takie sytuacje jak w Solcu będą się powtarzać nagminnie” - uważa prof. Krzysztof Niemiec, ginekolog i położnik, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego. Dodatkowo zdaniem eksperta podział na bogatych i biednych sprzyja patologiom także wśród lekarzy. ”Dlaczego jeden anestezjolog, który znieczuli kobietę podczas porodu, robi to w ramach swoich obowiązków, a inny, wykonując zabieg na życzenie, dostaje za to ekstra pieniądze? To chore. Lekarz nie powinien zastanawiać się, co mu się opłaca, a co nie” - uważa Niemiec.

Zapytaliśmy dyrektorów szpitala na Solcu, dlaczego ich anestezjolog odmówił znieczulenia kobiecie rodzącej przez wiele godzin?

Magdalena Janczewska: Anna Wójtowicz chciała za nie zapłacić, tymczasem usłyszała, że lekarz nie podejdzie, bo mu się to nie opłaca...
Ewa Miklaszewska*:
Oczywiście badamy tę sprawę i jest nam bardzo przykro. Niestety nie wpłynęła do nas żadna skarga. Uważam, że pacjentka, której historię opisaliście, powinna to koniecznie zgłosić. My oczywiście sami podejmiemy odpowiednie kroki.

Reklama

Gdy uzyskacie potwierdzenie, to co stanie się z lekarzem, który odmówił wykonania takiego zabiegu?
Muszę skonsultować to z prawnikami i sprawdzić, na podstawie jakiej umowy pracuje u nas ten lekarz - cywilnoprawnej czy też etatowej - i wyciągnę odpowiednie konsekwencje służbowe.

Znieczulenie podczas porodu reklamujecie na swojej stronie internetowe. Kosztuje niemało, bo 600 złotych. Można powiedzieć, że ono się wam nie opłaca.
Znieczulenie, tak ja każda usługa komercyjna, jest opłacalna dla naszego szpitala. Dodatkowe pieniądze do swojego miesięcznego wynagrodzenia dostaje także wykonujący ją anestezjolog.

Reklama

To dlaczego anestezjolog nie chciał ulżyć rodzącej od wielu godzin kobiecie?
Andrzej Gryglewski**:
Nie mogę ocenić tego konkretnego przypadku. Ale rzeczywiście słyszałem, że nie wszyscy anestezjolodzy chcą wykonywać znieczulenie, jeśli nie ma do niego wskazań medycznych. I to z różnych przyczyn. Trzeba pamiętać, że jest to sytuacja szczególna. Precyzyjne nakłucie trzeba wykonać w trudnych warunkach. Pacjentka jest niespokojna, boi się. Dodatkowo anestezjolog, który przeprowadzi takie znieczulenie, nie może wrócić po dyżurze do domu, musi sobie rezerwować czasem kilkanaście godzin, żeby czuwać nad rodzącą. A każdy ma jakieś swoje plany...

Czyli pacjentka, która płaci za takie znieczulenie, tak naprawdę nie ma gwarancji, że anestezjolog je wykona, bo wasi lekarze znieczulają, tylko jak ktoś ma skierowanie?
E.M.: Nie ma znaczenia, czy za usługę płaci Narodowy Fundusz Zdrowia, czy ktoś prywatnie. Lekarz ma obowiązek ją wykonać, a naszym obowiązkiem jest zapewnić pacjentom właściwą opiekę i kropka.
A.G.: I naprawdę się o to staramy. Od roku walczyliśmy o to, aby podpisać umowy z anestezjologami, których zadaniem będzie tylko i wyłącznie znieczulanie podczas porodu. Pełnią oni dyżur telefoniczny i gdy tylko przyjedzie do nas pacjentka, która chce takiego zabiegu, są wzywani do szpitala. Pani Anna niestety trafiła na jeden z kilku dni, gdy nie było specjalisty pod telefonem.

Kobiety, które chcą u was rodzić, muszą więc wcześniej sprawdzać, czy wypada właściwy dzień, bo mogą się nie doprosić ulgi w bólu? Czy naprawdę kobieta rodząca musi się przygotować na taką traumę?
E.M.:
Nie ma takiej potrzeby. Obecnie mamy zagwarantowane dyżury we wszystkich dniach tygodnia. Dostaną znieczulenie, nawet jeśli nasi szpitalni anestezjolodzy będą uczestniczyli w tym czasie w innych operacjach. W przeszłości niestety zdarzały się takie sytuacje. Mieliśmy za mało anestezjologów i musieliśmy wybierać: znieczulić poród, czy przeprowadzić operację. Teraz pacjentki mogą być spokojne.

*Ewa Miklaszewska jest dyrektorem warszawskiego Szpitala na Solcu
** Andrzej Gryglewski jest wicedyrektorem ds. lecznictwa