Miesiąc temu pacjentka w zaawansowanej ciąży trafiła na oddział położniczy do szpitala w Pabianicach. Skarżyła się na silne bóle brzucha, więc lekarze zrobili jej cesarskie cięcie, przekonani, że zaczęła rodzić. Na świat przyszły bliźniaki, jednak bóle brzucha nie mijały. Okazało się, że kobieta ma krwiaka nerki i potrzebna jest kolejna operacja.

Reklama

Dla szpitala ta informacja oznaczała jedno: trzeba wybrać, z czego wyleczył pacjentkę. Dlaczego? Bo NFZ zwróci mu pieniądze tylko za jedną chorobę. Wygrała operacja nerki, bo była droższa. "Za poród szpital nie dostał ani grosza, jakby go w ogóle nie było" - mówi Grzegorz Krzyżanowski, urolog z Pabianic i prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi.

W każdym ze szpitali w Polsce, do których dzwonił DZIENNIK, dyrektorzy i lekarze przytaczali kolejne przypadki podobnych absurdów. Winą obarczali nowy system rozliczania z NFZ, który obowiązuje od lipca zeszłego roku. Zasady są brutalnie proste: Fundusz płaci szpitalom tylko za jedną, najwyżej wycenianą procedurę. Za pozostałe, choć wykonane, nie zwraca ani grosza.

"Gdybym poszedł do sklepu, włożył do koszyka chleb i bułkę, a w kasie zapłaciłbym tylko za chleb, wszyscy nazwaliby mnie złodziejem" - mówi obrazowo Krzysztof Skowronek, dyrektor Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala Gruźlicy i Chorób Płuc w Kielcach. Jeszcze bardziej dosadnie ocenia nowy system prezes Naczelnej Izby Lekarskiej Konstanty Radziwiłł."Fundusz nakłania do hazardu moralnego, bo dzięki takiemu rozliczaniu kosztów szpitale mogą mieć pokusę, by dzielić pacjentów na bardziej i mniej opłacalnych" - mówi.

Reklama

Bo przyjęcie na oddział człowieka z kilkoma schorzeniami szpitalowi najzwyczajniej w świecie się nie opłacała. I zmusza lekarzy do nieetycznych kalkulacji. Marek Ciężki, wicedyrektor szpitala w Ostrowi Mazowieckiej, podaje przykład: "Proszę sobie wyobrazić, że trafia do mnie pacjent z zapaleniem wyrostka robaczkowego, a w trakcie rutynowych badań okazuje się, że może mieć nowotwór płuca. Mam mu powiedzieć: drogi panie, my leczymy tylko wyrostek, reszta nas nie interesuje?". A przy tym lekarz ma pełną świadomość, że zlecając badanie tomografem i konsultację onkologiczną, nie dostanie za to pieniędzy z NFZ.

Co na to wszystko NFZ? Zaprzecza. Rzeczniczka Funduszu poinformowała nas w oficjalnym piśmie, że NFZ płaci szpitalom za wyleczenie pacjenta - cały pobyt w szpitalu i wszystkie związane z nim czynności wykonywane przy chorym.

Oto inne absurdy

Reklama

Nie można chorować zbyt często na to samo

Jeśli pacjent, który leczył się w szpitalu na zapalenie płuc, zostanie wypisany i przed upływem dwóch tygodni wróci z nawrotem choroby – to za drugie leczenie Fundusz szpitalowi nie zapłaci.

Nie można złamać dwóch kończyn naraz

Jeśli ktoś złamie równocześnie dwie nogi – to szpital dostanie pieniądze tylko za wyleczenie jednej z nich. Koszty konsultacji ortopedów, zdjęć i gipsowania drugiej nogi Funduszu już nie interesują.

Bardziej się opłaca obciąć nogę, niż leczyć

NFZ więcej płaci szpitalom za amputację stopy cukrzycowej niż jej leczenie, a specjalny but dla cukrzyka, który hamuje postęp choroby, refunduje dopiero wtedy, gdy pacjent już jest bardzo chory, np. straci palec.