Wyścig ósemek klubów uczelni Oksford i Cambridge na dystansie 4 mil i 374 jardów (prawie 7 km) należy do najchętniej oglądanych zawodów sportowych. Relację telewizyjną w zeszłym roku oglądało 120 mln widzów w 180 krajach. Przygotowania do regat trwają osiem miesięcy i w niczym nie ustępują treningom kadry olimpijskiej.

Reklama

>>>Polscy muzycy podbili Wyspy

Aleksandra Kaniewska: Jest niedziela, 6.30 rano. Zwykli ludzie jeszcze śpią, a pan co robi?Michał Płotkowiak*: Za chwilę zmarznięci i mokrzy zaczynamy kilkugodzinny trening na wodzie. Wieje i pada jak to zwykle w Anglii. Co mnie podkusiło, żeby tu przyjechać i do tego trenować wioślarstwo? - myślę sobie. Na poważnie to rzeczywiście poranne wstawanie i długie, intensywne treningi bywają ciężkie. W sezonie to prawie jak praca na pełen etat. A ja przecież piszę jeszcze doktorat, więc kiedy nie jestem na wodzie, to siedzę na uczelni. Czasem zdarzają się poranki, kiedy pogoda jest wyjątkowo paskudna i wstawanie o 6.30 to katastrofa.

Nie żałuje pan czasem, że wziął się za wiosłowanie?
Nigdy. Zacząłem trenować w wieku 14 lat. Pewnie tą pasją zaraziłem się od ojca, który od czasów studenckich był fanem regat Oksford - Cambridge.

Jak?

Pamiętam, że kiedyś na obozie sportowym wpadł mi w ręce numer „Playboya” z reportażem o studiach w Oksfordzie i Cambridge. Czytałem zafascynowany! To wtedy postanowiłem, że kiedyś tam będę. Zwłaszcza że start w regatach Boat Race wioślarze cenią sobie bardziej niż olimpiadę.

Reklama

A o czym jest pański doktorat? O wioślarstwie?

O inżynierii biomedycznej. A dokładniej razem z moim profesorem pracujemy nad techniką zdjęć medycznych opierającą się na rezonansie magnetycznym przy użyciu gazów. To metoda, która może zrewolucjonizować badania płuc i diagnostykę nowotworów.

>>>Polski strażak poszukmiwany na Wyspach

Reklama

W waszej tegorocznej drużynie jest pięciu olimpijczyków, reszta też prezentuje wysoki poziom. Pewnie trudno jest utrzymać formę przy takiej konkurencji.
Reżim treningowy jest tu wysoki. W sezonie, czyli od września do marca, trenujemy czasem nawet po sześć godzin dziennie. Rano, od siódmej do dziewiątej, i po południu - nawet do wieczora. Jeśli ktoś nie jest metodyczny, odpada. Tu nie ma taryfy ulgowej. Imprezowanie i życie towarzyskie na czas sezonu zawieszam na kołku. Był taki moment, kiedy jedynym kontaktem ze światem były dla mnie portale Facebook i Nasza-klasa. Ale zawsze nadrabia się po wyścigu...

Jak wyglądają ostatnie tygodnie przed starciem z drużyną Cambridge?
Staramy się, żeby atmosfera podczas treningów była wesoła. Dobry nastrój i oksfordzki duch nas nie opuszczają, a co jakiś czas, szczególnie po kilku kuflach piwa, śpiewamy naszą tradycyjną piosenkę: „Wolałbym być trędowatym niż studentem Cambridge”. To taki nasz mały sposób na odstresowanie.

Chyba nie przepadacie za waszymi przeciwnikami?
W grę wchodzą duże emocje, więc nie mogę powiedzieć, żebyśmy się specjalnie lubili. Może po prostu powiem, że staramy się ich unikać. No i mamy nadzieję, że w tym roku utrzymamy zwycięstwo nad wioską Cambridge!

>>>Polacy uciekają z Wysp do Australii

*Michał Płotkowiak, pierwszy Polak, który popłynie w regatach wioślarskich Oksford -Cambridge