Długi weekend majowy. Dwóch Polaków, którzy na co dzień mieszkają w londyńskim Wembley, szykuje się do wyprawy na malownicze klify w Dorset. Słyszeli, że w tej części Anglii widoki zapierają dech w piersiach. Mężczyźni wspinają się bez zabezpieczenia. "Jezu, skała się kruszy" - krzyczy 28-latek i spada w dół z 46 metrów wysokości. Drugi próbuje wrócić ratować kolegę, ale jeden z odłamków skalnych więzi go w szczelinie, sześć metrów od góry urwiska. Po kilkunastu minutach poturbowany Polak odkrzykuje, że żyje. Przerażeni, czekają na pomoc kolejną godzinę.
"Obydwaj mieli więcej szczęścia niż rozumu. Klify potrafią być tak piękne, jak i zdradzieckie. A oni wspinali się bez żadnego zabezpieczenia" - mówił po wypadku Allan Norman z obsługi nabrzeża w Portland.
28-latek został przetransportowany do najbliższego szpitala w Dorchester. Lekarze, którzy zbadali go na miejscu twierdzą, że jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, ale ma poważne obrażenia klatki piersiowej i miednicy.