32-letni Marek Rokicki z Krakowa kredyt w Polbanku wziął w najgorszym momencie, bo w maju 2008 roku. "Bank przeliczył mi franki po ledwie 2,2 złotego, dziś kiedy cena sięga blisko 3 złotych wartość kredytu wzrosła z 300 tysięcy do ponad 480 tysięcy. W ubiegły czwartek zadzwoniono do mnie z Polbanku, wczoraj byłem na spotkaniu, na którym usłyszałem, że jestem klientem wysokiego ryzyka i albo zgodzę się na wyższą marżę, albo mam dopłacić bankowi te 180 tysięcy, o które wzrosła wartość pożyczki" - mówi nam mężczyzna.

Reklama

>>> Bunt klientów przeciw Polbankowi

Podobne ultimatum od Polbanku dostało w ostatnich dniach według ekspertów nawet kilka tysięcy z jego klientów. A to dopiero początek, bo nie tylko Polbank planuje dobrać się do kieszeni zadłużonych Polaków. Choć oficjalnie większość banków zapewnia, że umów nie będzie zmieniać to w niemal każdym przeprowadzane są audyty kredytów.

DZIENNIK dowiedział się, że dokładne analizy przeprowadził już BZW BK. "Analizujemy różne scenariusze działań w przypadku, gdy wartość nieruchomości jest nieadekwatna do wartości udzielonego kredytu" - mówi nam Grzegorz Adamski z tego banku. Ta skomplikowana wypowiedź oznacza, że bank bacznie przygląda się sytuacji klientów, których kredyt we frankach tak zdrożał, że są więcej winni, niż jest warta ich nieruchomość.

>>> Bank podnosi marżę, raty kredytów rosną

Decyzje, co z nimi począć, zapadną za już klika dni. Zadłużonych klientów dokładnie monitoruje też gigant na rynku kredytów hipotecznych PKO BP. Jeśli wartość kredytu przekroczy 130 procent wartości mieszkania, bank może zażądać dodatkowego zabezpieczenia pożyczki.

"Łącznie klientów zagrożonych tym, że banki mogą zechcieć renegocjować z nimi kredyty, może być między 50 a 80 tysięcy" - szacuje analityk Open Finance Aleksandra Łukasiewicz.

Klienci wzywani na negocjacje wcale nie muszą się jednak bać najgorszego, czyli wypowiedzenia umowy kredytu i konieczności natychmiastowej jego spłaty.

Reklama

"Oferta zmiany marży jest tylko propozycją zmiany umowy o kredyt. Klient może powiedzieć <dziękuję, nie> i nie powinno to być powodem do wypowiedzenia całej umowy" - mówi radca prawny Krzysztof Lange, specjalista od prawa bankowego.

Jego zdaniem klienci, do których drzwi zapukają banki, powinni spokojnie przeanalizować swoją sytuację, poradzić się prawników i obliczyć najkorzystniejszy dla siebie ruch. "Icały czas terminowo płacić raty" - dodaje.

Działania banków tłumaczy doradca prezesa NBP Wojciech Kwaśniak. "Najwyraźniej uznały, że niepewna sytuacja na rynku walut oraz nieruchomości nie jest stanem przejściowym i postanowiły przystąpić do działania" - mówi nam Kwaśniak.

>>> Banki przewalutują ci kredyt na złotego

Jednak ekspert portalu Bankier.pl Michał Macierzyński podkreśla, że banki, żądając od klientów dodatkowych zabezpieczeń czy wyższej marży, poprostu zrzucają na nich własne rosnące koszta. "I dlatego klienci nie powinni się na to zgadzać" - mówi nam Macierzyński.

A klienci rzeczywiście nie chcą przystawać na bankowe szantaże i zapowiadają złożenie protestów do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. "Czekamy tylko na wpłynięcie oficjalnych skarg i zajmiemy się tą sprawą" - zapewnia Małgorzata Cieloch z UOKiK.

p

Sylwia Czubkowska: Frank od kilkunastu dni tanieje, dlaczego teraz banki zaczynają zmuszać klientów do dodatkowego zabezpieczania kredytów?
Michał Macierzyński*: Wcale nie teraz. Polbank pierwsze próby przymuszenia klientów do dodatkowego zabezpieczenia, czyli dołożenia hipoteki na innej nieruchomości, próbował wprowadzić już niemal trzy miesiące temu. Podobnie Noble Bank - w styczniu przekonywał klientów na Maxi Ratę, czyli wykupienie pakietu, dzięki któremu ich raty mimo wzrostu kursu franka nie będą przez dwa lata drożały. Tyle że marża od tej usługi jest bardzo wysoka i pochłania oszczędności na kursie franka. Polbank ze swojego pomysłu wycofał się, bo dowiedziały się o nim media. Noble Bank zrezygnował, po tym jak jego klienci poskarżyli się do UOKiK.

Ale te pomysły ponownie wracają.

Powód jest prosty. Zbliża się koniec pierwszego kwartału i dyrektorzy banków przyglądają się uważnie wynikom finansowym. I okazuje się, że nie jest dobrze. Wiele kredytów udzielanych jeszcze w ubiegłym roku podczas hossy miało być wypłacanych w transzach i właśnie teraz trzeba tę drugą czy trzecią część pieniędzy przelać. Niestety przez ten czas frank zdrożał i okazuje się, że bank musi dołożyć do transz z własnych pieniędzy. W efekcie banki starają się znaleźć metody, jakimi można by te koszty przerzucić na klientów, np. przez podnoszenie marży. Ale są i bardziej subtelne sposoby: Polbank klientom biznesowym zapowiedział, że mają zwiększyć liczbę operacji na koncie, inaczej ich marża wzrośnie do 1,5 proc., a mBank klientom ze starego portfela (czyli sprzed 2008 roku) obiecał, że obniży bardzo wysokie marże, o ile wykupią dodatkowe usługi: ubezpieczenie, karty kredytowe, lub zobowiążą się, że na rachunek w tym banku będzie wpływać ich pensja.


Ale przecież to niezgodne z umowami zawieranymi z bankami.
Oczywiście, ale banki wykorzystują sytuację zadłużonych we frankach klientów. Wartość ich kredytów podskoczyła, a mieszkanie staniało. Nawet jeżeli je sprzedadzą, to i tak nie wystarczy im to do spłacenia kredytu. Dlatego wolą nie zadzierać z bankiem.

*Michał Macierzyński, ekspert portalu ekonomicznego Bankier.pl