"Raport o stanie kultury miejskiej w Polsce” przygotowali socjolodzy i kulturoznawcy z najlepszych polskich uczelni. Jego wyniki potwierdzają to, co przeciętny mieszkaniec dużego miasta odczuwa na własnej skórze: czas wolny rozumiany jako okazja do leniuchowania czy biernego wypoczynku jest nieaktualnym pojęciem. ”To nie jest czas wypoczynku, ale pracy, tyle tylko że niezawodowej” - mówi prof. Józef Burszta, kulturoznawca ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, współautor badań. ”Pod tym względem upodobniliśmy się do mieszkańców Europy Zachodniej. Czas wolny musi być wykorzystywany aktywnie” dodaje.

Reklama

To oznacza, że w chwilach wolnych od pracy zawodowej należy załatwić wszystkie zaległe sprawy. Wolne godziny Polacy spędzają więc przede wszystkim w centrach handlowych na zakupach. W dalszej kolejności są kino, puby, teatr, spacery, wypady za miasto. ”To typowo konsumenckie, kapitalistyczne zjawisko" - tłumaczy prof. Burszta.

Badania socjologów nazwały więc po imieniu to, co zapracowanym Polakom doskwiera już od dawna. ”Kiedy nadchodzi sobota, od rana myślę, co muszę dziś zrobić” - opowiada Małgorzata, 38-letnia mieszkanka Warszawy, pracownica dużej korporacji. ”Zakupy na tydzień, koszenie trawnika przed domem, spacer z dzieckiem, przydałaby się nowa sukienka i fryzjer, warto pójść do kina, znajomi proponują kolację, a ja jeszcze obiecałam szefowi, że załatwię jedną sprawę z klientem” - opowiada. Weekend to dla niej czas mistrzowskiego planowania: trzeba wykonać wszystkie zadania, zanim nadejdzie poniedziałek.

Małgorzata to - zdaniem autorów raportu - postać bardzo typowa. ”Życie w niedoczasie jest cechą charakterystyczną współczesnego Polaka posiadającego rodzinę i pracę” - twierdzą socjolodzy. Kiedy więc Polak ma w końcu chwilę dla siebie, robi wszystko, żeby nie spędzić jej w domu. Z raportu wynika, że siedzenie przed telewizorem albo bierny wypoczynek na kanapie traktowane są jako ostateczność, wręcz ujma na honorze. Czas spędzany poza domem jest coraz wyraźniej cechą miejskiego stylu życia, czytamy w raporcie.

Prof. Burszta zwraca jednak uwagę na ważny element badań - zjawisko rozdrobnionego czasu nie dotyczy ludzi starszych. Oni mają wolnego aż w nadmiarze, oficjalne instytucje kultury nie są natomiast w stanie go zagospodarować. ”Obecni emeryci to ludzie wychowani w popkulturze, oni nie chcą usuwać się w cień. Paradoks polega jednak na tym, że choć mają dużo wolnego czasu, nie mają gdzie go wykorzystać” - podsumowuje kulturoznawca.