"To bardzo interesujący program, jednak moim zdaniem nie można zupełnie zrezygnować z tradycyjnych książek" - mówi wiceminister edukacji Krzysztof Stanowski.
Samym trzecioklasistom nowe lekcje bardzo przypadły do gustu. "Bardzo nam się podobają. Fajne są te zajęcia, bardziej ciekawe niż z książkami" - mówiły dzieci po pokazowej lekcji. Netbooki, z których korzystają, są przeznaczone dla uczniów w wieku od 6 do 12 lat. Do komputerów wgrane są m.in. fragmenty podręczników, słowniki, mapy i tablice z wzorami matematycznymi. Dzięki temu dzieci nie muszą dźwigać ciężkich tornistrów do domu.
"Komputery ważą ok. kilograma, więc nie są dla najmłodszych dużym obciążeniem" - mówi Elżbieta Bryl, nauczycielka klasy, która testuje nowy sprzęt. Czy to jednak oznacza, że netbooki mają całkiem wyprzeć tradycyjne podręczniki? Nie. Jak powiedział nam śląski kurator oświaty Stanisław Faber, komputery będą tylko uzupełnieniem zostawianych w szkole tradycyjnych książek, z których dotychczas uczyły się dzieci.
Komputery są połączone w sieć, mogą też być podłączone do internetu. Głównym netbookiem jest komputer nauczyciela, który widzi, co robi uczeń, i może nadzorować jego pracę. "Nauczyciel nie musi już wołać „cisza”. Wystarczy, że na chwilę wykluczy niesfornego ucznia z systemu. Może też połączyć komputery w grupki po cztery i dzięki temu zza biurka skontrolować pracę całej klasy" - mówi nam dyrektor SP nr 33 Teresa Liburska-Łój.
Program jest też przyjazny dla samych uczniów. Dziecko, które nie radzi sobie z rozwiązaniem jakiegoś zadania, nie musi już mówić o tym głośno przy całej klasie, narażając się na kpiny. "Wystarczy, że wciśnie odpowiedni przycisk na klawiaturze, a na monitorze nauczyciela pojawi się o tym informacja" - mówi Liburska-Łój.
Jesienią kolejne netbooki, które dostarczy firma wyłoniona w przetargu, trafią do sześciu innych śląskich szkół.
Jedno urządzenie kosztuje ponad 300 dolarów. Koszty pilotażu ponosi firma Intel, która dostarczyła netbooki, komputer dla nauczyciela, serwer szkolny, oprogramowanie i infrastrukturę sieci bezprzewodowej.
Odchodzeniem od tradycyjnych podręczników zaniepokojony jest historyk idei, prof. Marcin Król. "Zupełne odejście od książek to nonsens. Lekceważenie książek w procesie edukacji jest niebezpieczne. Owszem, komputer musi być obecny w szkole, ale jako uzupełnienie. Nigdy nie zastąpi inteligencji, którą rozwija u dziecka książka" - mówi prof. Król.