Scenę zatrzymania legendy warszawskiego półświata obserwowali zszokowani klienci dobrej, orientalnej, restauracji przy ul. Żurawiej w środę wieczorem. Wokół jednego z mężczyzn nagle pojawiło się kilku policjantów z bronią w rękach.
>>>Czy Salaput ma wtykę w policji?
"Nie stawiał też oporu, ale nie pozwoliliśmy mu dokończyć posiłku" - tłumaczy oficer znający przebieg akcji. Tak policjanci naprawili swój błąd sprzed tygodnia. Wtedy służby prasowe poinformowały o rozbiciu groźnej grupy "markowskiej” mającej na koncie napady, rozboje, wymuszenia haraczy, a także usiłowania zabójstw. Do publikacji DZIENNIKA nie wspomniano wtedy, że nie udało im się zatrzymać bossa czyli właśnie "Salaputa”. Zdezorientowani funkcjonariusze zastali jedynie ciepłe łóżko w jego mieszkaniu.
>>>Początek wojny gangów o Warszawę
"Wykluczam przeciek, to facet urodzony pod szczęśliwą gwiazdą. Już wcześniej dzięki temu uchodził cało z opresji" - zapewnia oficer wydziału kryminalnego KSP. Faktycznie: trzy lata temu "Salaput” sam był zdziwiony, gdy decyzją sądu został wypuszczony z aresztu. Mimo zarzutu kierowania zorganizowaną grupą przestępczą sędzia uznała, że nie będzie mataczył w śledztwie.
"O tej decyzji sądu dowiedzieliśmy się od jednego ze świadków, który spotkał Andrzeja P. na ulicy. Niemal umarł ze strachu" - wspomina policjant.
Jednak tym razem "Salaput” ma szansę spędzić dłuższy czas za kratkami. Oprócz stołecznej policji jego rozległe interesy bada Centralne Biuro Śledcze. "Niestety, wielu znanych gangsterów znalazło się niedawno na wolności. To oni są naszymi najgroźniejszymi wrogami. Dlatego staramy się każdego mieć na oku" - zapewania oficer CBŚ.
Zaledwie miesiąc temu w porachunkach między grupami przestępczymi doszło do strzelaniny w podwarszawskich Markach. Wiadomo, że strzelali się również ludzie "Salaputa". Centralne Biuro Śledcze zaalarmowało, że stolicy grozi kolejna, niebezpieczna wojna gangów. Śmiertelnie raniony został wtedy jeden z bandytów.