TVN w przeciwieństwie do spółki matki - ITI, która nie jest spółką giełdową - jest notowany na warszawskim parkiecie. Wczoraj zarząd zaprezentował wyniki finansowe stacji.W pierwszych trzech miesiącach 2009 r. TVN stracił 29 mln zł. Tego nikt się nie spodziewał. Analitycy prognozowali wręcz, że telewizja zarobi na czysto ok. 40 mln zł. Właściciele stacji uspokajają i zwracają uwagę, że przychody stacji wzrosły o 8 proc., do 435 mln zł. "To papierowa strata, jak szybko się pojawiła tak szybko zniknie" - mówi spokojnie Wojciech Kostrzewa, prezes Grupy ITI.

Reklama

>>> Tragiczne wyniki spółek zdołowały giełdę

Ale nerwów nie udało się uniknąć. Napiętej atmosfery w siedzibie TVN nie przełamał nawet prezes Walter, który żartował w kuluarach na temat najnowszego programu stacji. "Tak, ja mam talent" - śmiał się.

Wojciech Kostrzewa tłumaczy, że wpływ na stratę TVN miały zawirowania walutowe. Ale - zdaniem analityków - nie tylko. Wskazują także na inne przyczyny: przejęcie w marcu platformy cyfrowej n oraz zapaść na rynku reklam.

"W kwietniu przychody reklamowe głównej anteny spadły o 16 procent i nic nie wskazuje na to, żeby w maju sytuacja miała się poprawić" - mówi Andrzej Szymański, analityk BZ WBK. Według naszych informacji w TVN istnieją wewnętrzne prognozy, mówiące, że w najgorszym wypadku spadek przychodów z reklam może sięgnąć nawet kilkudziesięciu procent. Walter wstrzymuje się z prognozą. "Nie ma sensu przerzucać się liczbami, które dziś nic nie znaczą" - mówi.

Reklama

Lekarstwem na spadające przychody z reklam miała być płatna platforma cyfrowa n. TVN odkupił platformę od ITI. Kosztowało to 46 mln złotych. Zdaniem analityków mocno przepłacił. Na razie bowiem platforma okazała się niewypałem. Teraz tę kulę ma u nogi TVN. "Jeśli platforma odniesie sukces, to za parę lat TVN będzie miała stabilne źródło przychodów i uniezależni się bardziej od wpływów z reklam. Problem pojawi się, jeśli tego sukcesu zabraknie" - mówi Szymański.

Dlaczego więc TVN kupił platformę, narażając się na ryzyko strat? Czy chodziło o to, aby odciążyć ITI? Prezes TVN Piotr Walter nie uważa platformy za problem. "Więcej optymizmu. To jest trzeci operator, który wszedł na rynek i całkiem przyzwoicie ten rynek zawojował. I nie ma absolutnie nic, co by wróżyło katastrofę Titanika" - mówi.

Reklama

>>> Zobacz dziesięciu najbogatszych szefów koncernów

Ale faktem jest, że ITI boryka się z własnymi kłopotami, a dokładnie z zadłużeniem w wysokości 320 mln euro, która zaciągnęło w konsorcjum sześciu banków. Jako zastaw pod kredyt banki wzięły od ITI 52 proc. imiennych akcji TVN należących do Mariusza Waltera, Jana Wejcherta oraz Bruno Valsangiacomo. Zgodnie z zawartą umową tych akcji nie można sprzedać na giełdzie. Ale poza giełdą już tak. A na ich zakup chętny znajdzie się na pewno. "To są akcje jednej z największych telewizji w tym kraju, z ich upłynnieniem nie powinno być problemu" - mówi nam analityk, proszący nas o anonimowość.

Czy to oznacza, że ITI może stracić kontrolę nad TVN? Raczej nie. Bo wartość akcji spadła i - póki jest niska - banki nie zdecydują się na ich sprzedaż. "To zabezpieczenie nie stanowi dziś pełnego pokrycia długu. Sprzedaż akcji oznaczałaby dla banku straty rzędu ok. 20 proc. To byłby strzał w stopę" - tłumaczy nam analityk.

Według informacji prasowych banki mogą jednak domagać się zwrotu pieniędzy w związku z niską ceną akcji TVN. Prezes Kostrzewa nie widzi takiego zagrożenia i zapewnia, że ITI jest znakomitej kondycji, o czym mają przekonać wyniki, które ukażą się już w ciągu kilku najbliższych dni.