Alleluja i do szydełek. Dziergać moherowe bereciki
Przed tygodniem o. Tadeusz Rydzyk zadzwonił do swojej rozgłośni i zaapelował do słuchaczy: "Uwaga, prosimy zdolne panie i panów o robienie i przesyłanie do Radia Maryja małych moherowych berecików o średnicy 5 cm, które przyczepimy sobie na Jasnej Górze na naszych ubraniach. Prosimy o wiele tysięcy tych berecików. W tych berecikach przesłanych do Radia Maryja umieścimy napis <Kocham Pana Boga, Kościół, Polskę, ludzi>. Opatrzymy też specjalnym, pamiątkowym stemplem Radia Maryja". Nakrycia głowy mają być więc gotowe przed pielgrzymką Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę, która odbędzie się 12 lipca.
Apel powiela "Nasz Dziennik", a malutkie bereciki powoli spływają na adres rozgłośni. W końcu "moherowe berety to milcząca większość", jak pisze prof. Rafał Broda w sobotnim "ND", podsumowując akcję zbierania podpisów pod apelem "Przestańcie szkodzić Polsce". Nie bez powodu, bo od lat Radio Maryja odwołuje się właśnie do głosu tej milczącej większości. A skoro milczy, to trzeba dać jej jakieś zadanie.
>>> Ojciec Rydzyk: Używajcie berecików latem
Cel akcji jest więc prosty - mobilizacja i integracja przed doroczną pielgrzymką Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę. Co roku gromadzi ona dziesiątki tysięcy zorganizowanych pielgrzymów i obok grudniowych spotkań w Toruniu, podczas których obchodzona jest każda kolejna rocznica założenia radia, jest okazją do pokazania się, wspólnych modlitw i spotkań tysięcy zwolenników rozgłośni. A także do spektakularnych wizyt znanych polityków.
W tym roku jest to wyjątkowo potrzebne, bo wielomilionowe inwestycje w geotermię pochłonęły sporo energii, pieniędzy i nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Dlatego mobilizacja słuchaczy, nawet poprzez tak prozaiczne zadanie jak wydzierganie kilkudziesięciu tysięcy berecików, musi udowodnić, że "dywizje moherowych beretów" pozostają w pełnej gotowości na wykonanie rozkazów. Tak jak w wojsku bez zmrużenia oka wykonuje się zarówno te heroiczne, jak i najbardziej - wydawałoby się - bezsensowne.
Jest też inny cel. Moher - dla wielu symbol obciachu i politycznej identyfikacji z narodowo-katolicką prawicą, który napiętnował swego czasu Donald Tusk - ma zostać przekuty w pielgrzymkowy gadżet oraz symbol dumy z własnych przekonań i oporu wobec liberalnych rządów PO. "Autor tego pogardliwego w intencji zwrotu zapewne nie przewidział, że Polacy w dowcipny sposób odwrócą ten zamiar tak, że szybko będzie żałował jego użycia" - wyjaśnia "Nasz Dziennik". Dodaje, że "nie przypuszczał, iż wkrótce noszenie miniaturowych berecików przypiętych do ubrania będzie dumnym wyróżnikiem ludzi, dla których myśl o ojczyźnie jest tak bliska i naturalna jak codzienna kromka chleba".
Już podczas grudniowych uroczystości z okazji kolejnej rocznicy Radia Maryja ojciec Rydzyk dostał taki beret w prezencie, a przed dwoma laty odwrócił znaczenie "mohera" z pejoratywnej obelgi w znak rozpoznawczy słuchaczy, ostentacyjnie pozdrawiając "moherowe berety" w Toruniu.
"W środowisku był taki żart: lepiej być moherem niż Tuska frajerem" - dodaje Zbigniew Girzyński z PiS.
>>> Ojciec Rydzyk bierze się za internet
Historia wielkich akcji mobilizacyjnych organizowanych przez radio jest długa. Pogotowie ciągle trwa, a czerwona lampka alarmu zapala się bardzo często. Akcje są systematyczne i przynoszą zamierzony efekt - nie pozwalają na rozproszenie sympatyków, a kiedy trzeba, skłaniają ich do większej aktywności i ofiarności, także finansowej.
Wici rozsyłane są do słuchaczy przez eter, łamy "ND" i Telewizję Trwam i zawsze w ten sam sposób. Ojciec dyrektor w poważnym tonie wygłasza apel, towarzyszy mu niepokojąca muzyka. Uderza w wysokie C, wskazując na zagrożenia i niebezpieczeństwa lub nawołując do budowy kolejnych dzieł.
"Czynnik integracyjny jest podstawowy, bo było niebezpieczeństwo, że wobec dominacji mediów lewoskrętnych antymoherowa propaganda mogła być skutecznie dezintegrująca" - tłumaczy senator Ryszard Bender. "W środowisku kładzie się na to ogromny nacisk. Stąd wspólne śpiewy, trzymanie się za ręce itp. To działa. Na przykład na moim spotkaniu w Pułtusku było 300-400 osób. Bez reklamy ze strony radia nie byłoby ich" - przyznaje związany z rozgłośnią Jerzy Robert Nowak.
Po zdobyciu prezydentury przez Aleksandra Kwaśniewskiego w 1995 r. Radio Maryja było już znaczącym ośrodkiem medialnym i politycznym, a jego udział w kampanii wyborczej Lecha Wałęsy pokazał, że skupia ono setki tysięcy aktywnych, ofiarnych i rozpolitykowanych słuchaczy. Gorycz klęski, jaka ogarnęła zdezintegrowaną prawicę oraz środowiska katolickie, nie rozproszyła jednak tego potencjału. Od tego momentu co kilka miesięcy organizował się on wokół kolejnych spraw. Początkowo z punktu widzenia radia bardzo poważnych. Dziś będą dziergać tysiące moherowych berecików.