"Ranczersi", czyli fani serialu, postanowili iść w ślady miłośników zagranicznych hitów i powalczyć o kontynuację zakończonej produkcji.

“Kiedy się zaczęło, to trzeba wiedzieć kiedy skończyć" powiedział w ostatniej scenie Stach, jeden z pijaczków i razem z kolegami ze słynnej ławki pod sklepem w Wilkowyjach pomachali widzom na pożegnanie, dając do zrozumienia, że to koniec serialu, która zawładnął wyobraźnią kilku milionów Polaków.

Rozwiązane zostały najważniejsze konflikty na którym zasadzała się akcja "Rancza". Wójt pogodził się z plebanem, a Amerykanka Lucy została ostatecznie uznana przez lokalną społeczność. Jednak bajkowego zakończenia i ostatecznego pożegnania miłośnicy "Rancza" nie przyjęli do wiadomości. "Bedziemy robić wszystko, żeby powstały kolejne serie" - mówi Małgorzata Święs, współtwórczyni forum Ranczo.org , skupiającego miłośników serialu.

Internetowa społeczność miłośników serialu to ponad 1000 osób. Efekt? "Zapchane skrzynki mailowe scenarzystów" - śmieje się reżyser "Rancza" Wojciech Adamczyk. Twórcy zostali nie tylko zasypani listami z prośbą o kontynuację, ale dostali nawet gotowe scenariusze do kolejnych odcinków.

"Stworzyliście serial, który uzależnia i to w sposób trwały i nieodwracalny! Jak wirus rozprzestrzenia się na kolejne niczego nie świadome jednostki, zaraża i nie ma odwrotu! (...) To nasze antidotum! Prosimy więc usilnie nie pozbawiajcie nas jedynego lekarstwa - lekarstwa na nudę, bezbarwność, bylejakość!" - piszą w petycji "Ranczersi", jak sami siebie nazywają fani opowieści o Wilkowyjach.

Odzew widzów zaskoczył samych twórców. "Trudno przejść nad tym do porządku dziennego. Nawet z szacunku dla samych widzów należałoby się zastanowi nad kontynuacją. Zaczęliśmy prace koncepcyjne, ale scenarzyści muszą złapać dystans. Nie chcielibyśmy robić prostej kontynuacji "Rancza". Na szybko można by zrobić nawet dwie serie. Ale nic na siłę" - mówi Adamczyk, ale nie chce przesądzać, czy mieszkańcy Wilkowyj wrócą na antenę.

Przestawiciele "Ranczersów" zapowiadają jednak twardo, że będą naciskać. Na razie brakuje im pomysłów. Fani zagranicznych produkcji uciekali się do najróżniejszych sposobów, żeby przekonać amerykańskich telewizyjnych gigantów do kontynuowania ulubionych seriali.











Reklama

Widzowie "Jerycha", serialu o postnuklearnej rzeczywistości wysłali do telewizji CBS fistaszki, a gdy to nie poskutkowało poprosili wszystkich akcjonariuszy telewizji o sprzedanie akcji firmy. Efekt był niemal natychmiastowy. W czerwcu 2007 roku dyrektor CBS ogłosiła oficjalnie, iż zostanie wyemitowanych następnych 7 odcinków serialu.

Nie mniej oryginalni byli widzowie "Men in trees". Na całym świecie posadzili 7 000 tysięcy drzew w głodujących krajach. A każdy z fanów, który sponsorował zasadzenie drzewka otrzymał potwierdzający to certyfikat. Wszystkie certyfikaty dostarczono do Stephena McPherson, szefa telewizji ABC.

Miłośników serialu "Chuck" wsparli nawet aktorzy. Zachary Levi i Adam Baldwin odtwórcy głównych ról poprowadzili blisko 400 osób do jednego z punktów Subway w Birmingham. W ten sposób chcieli wesprzeć oficjalnego sponsora serialu.

Co powinni scenarzystom wysłać "Ranczersi"? Może skrzynkę alpagi, którą popijali panowie z ławeczki pod sklepem? "Na razie myślimy nad jakimiś oryginalnym pomysłem" - zdradza Święs. Ich sprzymierzeńcem jest w tej batalii TVP, która od czasów "M jak miłość" nie miała tak wielkiego serialowego strzału.





Ostatnia seria "Rancza" przyciągała ponad 8 milionową widownię, bez trudu pokonała nadawany w tym samym czasie "Taniec z gwiazdami" TVN. Problem w tym, że twórcy zajęli się już nowym projektem "To będzie komedia o duchowości Polaków. Akcja też będzie się toczyć na prowincji. Powstały scenariusze do pierwszych odcinków" - zdradza Adamczyk.