Takie rewelacje podał do publicznej wiadomości ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski. "Jeżeli więc niektórzy obawiają się ujawnienia korespondencji pomiędzy papieżem a krakowską lekarka, to nie dlatego, aby przyjażń ta źle rzutowała na obraz kandydata na ołtarze. Obawiają się tego, że przy okazji publikacji tej korespondencji mogą wyjść na światło dzienne inne takie skrywane problemy jak wspomniana sprawa Paetza" - napisał na swoim blogu ksiądz.

Duchowny twierdzi, że Wanda Półtawska podawała Karolowi Wojtyle podobne informacje nawet wtedy, gdy został już papieżem. Dlaczego to robiła? Bo - zdaniem ks. Isakowicza-Zaleskiego - ukrywano przed Janem Pawłem II afery.

"Klasycznym tego przykładem jest sprawa arcybiskupa Juliusza Paetza, o którego wybrykach ludzie sprawiedliwi pisali do nuncjusza Józefa Kowalczyka. Ten ostatni jednak to wszystko tuszował. To samo czyniło środowisko polskie w Watykanie" - pisze ksiądz.

"Dopiero Wanda Półtawska, wzorem św. Katarzyny ze Sieny, powiedziała o tym Janowi Pawłowi II prosto oczy przy kolacji. I dopiero po tej informacji powołana została komisja papieska, która pojechała do Poznania" - dodaje.

Afera z arcybiskupem Paetzem wybuchła w 2002 roku, gdy "Rzeczpospolita" opisała przypadki molestowanych seksualnie kleryków. Krótko potem papież odwołał abp Peataza, jednak nie podając oficjalnej przyczyny.

"Sprawa ta nigdy do końca nie została wyjaśniona. Wielu molestowanych ma złamane życie, (...) a główny <bohater> afery jako arcybiskup-senior żyje sobie w luksusie, będąc nadal osłaniany "parasolem ochronnym" przez pewne wpływowe osoby." - pisze ks. Isakowicz-Zaleski na swoim blogu.

Dyskusja o możliwym opóźnieniu beatyfikacji Jana Pawła II toczy się od niedzieli, gdy włoski dziennik "La Stampa", napisał o korespondencji Wandy Półtawskiej z Karolem Wojtyłą. Dwoje krakowskich przyjaciół pisało do siebie przez ponad 50 lat i - według "La Stampy" - watykańską Kongregacje Spraw Kanonizacyjnych miał zaniepokoić "nazbyt życzliwy" ton tych listów.











Reklama