Dziewczyna i chłopak radzą koledze, żeby dobrze się zastanowił, jakie wybrać studia. W rozmowie porównują uczelnie do potencjalnej partnerki i partnera. I pokazują, co ich zdaniem liczy się przy wyborze. Dowiadujemy się, że z kobiety "mężczyzna musi być zadowolony", tymczasem facet, aby być atrakcyjny dla płci przeciwnej, "musi mieć kasę".

Reklama

Spot sfinansowała Unia Europejska, a wyprodukowała należąca do TVN 24 redakcja Biznes Folder. Ma w żartobliwy sposób zachęcać maturzystów do wybierania uczelni technicznych i kusić młodych ludzi tysiączłotowym stypendium. Tymczasem zdaniem ekspertów zamiast bawić, jest obraźliwy dla kobiet. "W ogóle nie rozumiem, dlaczego wybór uczelni sprowadzono do sfery męsko-damskiej" - mówi Wanda Nowicka, przewodnicząca Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Wtóruje jej prof. Konstanty Adam Wojtaszczyk, prorektor ds. studenckich Uniwersytetu Warszawskiego. "To bardzo niefortunne zestawienie i nasuwa wręcz skojarzenia z uprzedmiotowieniem kobiety, która sprowadzona jest do rangi towaru, za który się płaci" - mówi.

Dlatego nie ma się co dziwić, że zdaniem wielu kobiet pytanych przez „Dziennik” taka reklama je obraża. "To krzywdzące, także dla przyszłych studentek, do których ten przekaz jest w końcu adresowany. Ciągle pokutuje opinia, że idą na studia tylko po to, aby znaleźć sobie bogatego męża" - mówi z goryczą Joanna Piotrowska, prezeska Feminoteki, organizacji broniącej praw kobiet. Jej zdaniem szczególnie bulwersujące jest to, że film zrobiono za pieniądze Unii, która kładzie szczególny nacisk na równe traktowanie.

"Nam zależało przede wszystkim na dotarciu do młodych ludzi i żartobliwym ujęciu tematu, a nie utrwalaniu negatywnych stereotypów" - broni się Bartosz Loba, rzecznik MNiSW. Jednak przyznaje, że do jego resortu dotarły już głosy krytyki reklamówki. "Dlatego po wnikliwej analizie i na naszą prośbę spot emitowany jest teraz w zmienionej formie, bez tych fraz dialogowych" - dodaje Loba. Ekspertów takie wyjaśnia nie uspokajają. Wielu z nich sugeruje wręcz, że urzędnicy ministerialni powinni przejść specjalne szkolenia dotyczące równouprawnienia.

Reklama

Zdaniem Bartosza Loby wpadka z filmikiem była jedynie wypadkiem przy pracy i szkolenia nie są potrzebne. "Staramy się pokazywać problematykę udziału kobiet w nauce i zachęcać je do podejmowania tej pracy. Podkreślamy także, że w karierze naukowej decydować muszą zawsze względy merytoryczne, a nie inne, jak płeć" - dodaje rzecznik Ministerstwa Nauki. Nie przekonuje to Joanny Piotrowskiej: "Taka wpadka jest żenująca i smutna, szczególnie że dotyczy to instytucji, która powinna dawać przykład i dbać o to, aby nikomu nie uwłaczać".