KLARA KLINGER: Dla wielu ludzi, którzy wypełnili test na stronach PARPA, wynik okazał się szokiem. Dowiedzieli się, że mają problem z piciem, a przecież nie są alkoholikami.

KRZYSZTOF DOWGIRD*: Każdemu się wydaje, że jemu to nie grozi. On sobie popija, ale problem alkoholizmu dotyczy sąsiada za ścianą, a nie jego. Dlatego ludzie nie przyznają się nawet przed sobą, że coś tu jednak nie gra.

Reklama

A może jedynym celem tego testu jest postraszenie ludzi?

Kiedy po raz pierwszy wypełniałem podobny test opracowany przez amerykańskich naukowców, wyszło mi, że jestem alkoholikiem. Pomyślałem wtedy, że to badanie sprawdza inne normy. Dopiero później dowiedziałem się, że to nie test był zły, tylko ja miałem problem. A potem w radiu kazałem słuchaczom robić testy. I co się okazało? Że wiele osób miało do mnie o to pretensje. Mówili mi: ”Jak się da ten test komuś normalnemu, to jemu też wyjdzie, że jest alkoholikiem”. To nieprawda. Tym, którzy nie mają problemu, nic nie wyjdzie. Więc jeżeli w teście wychodzi, że ktoś pije w sposób zagrażający lub niebezpieczny, to jest to być może ostatni sygnał. I lepiej się zastanowić nad sobą, niż podważać test.

Czy jednak te normy nie są zbyt wyśrubowane? Większość z nas pije przecież wieczorem piwo i nie ma z tego żadnych problemów.

Czasem do mnie do radia dzwonią faceci i mówią: ”Czego ta baba ode mnie chce? Ja mam ciężką, stresującą pracę, więc kiedy przychodzę do domu, chcę się napić piwka. A ona zaczyna mendzić, żebym nie przesadzał”. Po kilku minutach rozmowy okazuje się jednak, że to jedno piwko zamienia się w trzy.

Więc gdzie leży granica bezpiecznego picia?

Reklama

Tego się nie da określić. Może taki test albo kąśliwa uwaga żony powinny stać się impulsem do zastanowienia się?

Na przykład nad tym, dlaczego piję?

To najgłupsze pytanie, jakie można zadać alkoholikowi. Alkoholik pije, bo jest pogoda albo pogody nie ma. Lepsze pytanie jest: po co pijesz? Co ci ma to załatwić? Alkohol pozwala się poczuć lepiej, być innym człowiekiem. I jeżeli choć przez chwilę się pije, żeby uciec od problemów i od samego siebie, to się robi niebezpieczna zabawa. Ja choć mam 166 cm wzrostu, po wypiciu czułem się jak Schwarzenegger. Jeżeli więc człowiek w sobie wyhoduje taki mechanizm, że po dwóch piwkach jest cudowny, to szybko to powtórzy.

Więc trzeba unikać alkoholu jak ognia?

Ależ skąd! Alkohol jest dla ludzi, był i będzie. Pić można, kiedy jest ku temu okazja, choćby towarzyska. I nie ma w tym nic złego, jeżeli ktoś nie ma problemu z alkoholem. Nie wolno jednak pić dla samego picia. Teraz żyjemy w takich czasach: mam pięć minut, to walnę sobie piwko. Tylko pytanie: po co?

Więc powtórzę pytanie: kiedy trzeba zacząć się niepokoić swoim piciem?

Kiedy zauważymy, że alkohol coś załatwia. Albo gdy usłyszymy od żony, kochanki, kolegi, że przesadzamy z alkoholem. Wtedy nie należy tego traktować jako mendzenia, tylko się zastanowić. Alkoholizm to przede wszystkim choroba zakłamania.

*Krzysztof Dowgird, dziennikarz, alkoholik trzeźwy od 19 lat